Radosław Pyffel – prezes Centrum Studiów Polska Azja, socjolog, doktorant Polskiej Akademii Nauk, stypendysta Uniwersytetu Pekińskiego, konsultant ds. rynku chińskiego, a także przedstawiciel handlowy firm polskich w Chinach i autor szkoleń z zakresu chińskiego biznesu. Opublikował dwie książki („Chiny w roku Olimpiady” i „Chińska ruletka. Olimpiada i co dalej?”) oraz ponad sto artykułów poświęconych Chinom i Azji, m.in w „Newsweeku”, „Polska The Times”, „Wprost” i „Najwyższym Czasie”, oraz kilku publikacji naukowych. Obecnie prowadzi zajęcia w Wyższej Szkole Europejskiej im ks. Józefa Tischnera w Krakowie, a także kilka projektów na terenie Chin. Jest częstym komentatorem wydarzeń chińskich w polskich mediach. Mieszka w Warszawie. Znajomość języków: angielski, chiński, rosyjski.
Stawiamy na Henan
Obserwując Chiny od dziesięciu lat, jestem świadomy tych procesów. Postanowiłem więc zmienić model działania. W maju tego roku zorganizowałem delegację polskich przedsiębiorców z branży spożywczej (w tym znanej i uznanej w Trójmieście gdyńskiej firmy Baltima) do Luohe w prowincji Henan, gdzie odbywała się 9. edycja targów spożywczych Luohe Food EXPO 2011.
Można zapytać, dlaczego Henan, jedna z najbiedniejszych chińskich prowincji, znana z tego, że dostarczała w ostatnim trzydziestoleciu milionów robotników do fabryk na wschodzie kraju? Powodów jest kilka. Henan to najliczniejsza chińska prowincja – bagatela, 90 mln mieszkańców. W dodatku jest stolicą chińskiej branży rolno-spożywczej. Wreszcie, co najważniejsze, w Henanie dopiero wszystko się zaczyna.
Nie ma sensu dzisiaj, po 20 latach, pchać się do bogatego Szanghaju, Shenzhen czy Pekinu, by tam zmierzyć się z dobrze już zorganizowaną konkurencją. Oczywiście, to dobrze wygląda w oficjalnych dokumentach, jednak biznes rządzi się innymi prawami: – Przybądź pierwszy na pole bitwy – jak mawiał antyczny chiński generał Sun Zi.
Początki jednak bywają trudne. Wyjazd do Henanu i organizowanie tam prostego przedsięwzięcia okazały się dla mnie lekcją pokory, zwłaszcza że po kilku latach spędzonych w Chinach i zjeżdżenia chińskiego wybrzeża wzdłuż i wszerz wydawało mi się, że niewiele mnie w tym kraju zaskoczy.