Kraszewski Jakub

O autorze:

Z Jakubem Kraszewskim , dyrektorem ds. Zatrudnienia w Stoczni Gdynia rozmawia Dawid Piwowarczyk Czy system edukacyjny zapewnia absolwentów o odpowiednich kwalifikacjach? Nie czuję się na tyle kompetentny, by oceniać reformy w skali makro. Mogę tylko mówić o naszych doświadczeniach jako dużego pomorskiego pracodawcy. Od 3 lat współpracujemy jednak intensywnie z naszym rynkiem edukacyjnym. I muszę powiedzieć, że jesteśmy zadowoleni, mamy już pierwsze pozytywne efekty. Chociaż oczywiście pewnie nigdy nie będzie tak, że system edukacyjny będzie w stanie przygotować takich absolwentów, którzy w 100 % spełnialiby oczekiwania pracodawców. Musimy jednak umieć ze sobą rozmawiać i dzięki współpracy edukacji i biznesu wdrażać konieczne zmiany. Czy likwidacja szkół zawodowych nie stała się problemem? Twórcy reformy zakładali, że system edukacyjny powinien iść w kierunku szerokiego i interdyscyplinarnego kształcenia młodych ludzi. Na pewno jednak likwidacja tego typu szkolnictwa na poziomie średnim i zawodowym była nie do końca przemyślanym rozwiązaniem. Równocześnie wprowadzono licea profilowane, których absolwenci nie mają ani oczekiwanych przez pracodawców kwalifikacji zawodowych, ani nie mogą pochwalić się wysokim poziomem wiedzy ogólnej. Ci ludzie kończąc edukację, mają naprawdę małe szanse na znalezienie pracy i sukces zawodowy. Czy tworzenie szkół przyzakładowych może być antidotum na braki na rynku pracy? Uważam, że firmy powinny koncentrować się na prowadzeniu działalności gospodarczej i generowaniu przychodów oraz osiąganiu zysków ze swojej działalności podstawowej. Na pewno prowadzenie szkół, w przypadku stoczni, nie jest takim zadaniem. Natomiast firmy powinny wspierać edukację, na przykład poprzez zapewnienie możliwości praktyk, umożliwienie uczniom dostępu do najnowszych technologii - czy poprzez wyrażanie zgody na prowadzenie zajęć na swoim terenie, czy też poprzez partycypowanie w kosztach doposażenia sal lekcyjnych. Samą działalnością edukacyjną powinny zajmować się jednak podmioty do tego powołane. Czy firmy nie marnują potencjału pracowników? Czy na przykład osoby starsze wysyłane na wcześniejsze emerytury nie mogłyby stać się mentorami, opiekunami absolwentów, którzy dopiero wkraczają na rynek pracy? W pewnych zawodach takie rozwiązania są już wdrażane i na pewno będzie ich coraz więcej. Problemem jest jednak to, że takie działania kosztują i może warto by się zastanowić nad sposobami wspierania przez państwo tego typu inicjatyw. Prawdą jest, że produktywność polskich pracowników, w tym pracowników przemysłu stoczniowego jest jeszcze na zdecydowanie niższym poziomie niż na zachodzie i istnieje tutaj duża szansa na poprawę. Czy nie marnuje się potencjału np. osób starszych, kobiet? Oczywiście wraz z postępem technologicznym zmniejsza się liczba zawodów wykluczających pracę kobiet. W stoczni mamy na przykład bardzo silną reprezentację kobiet wśród suwnicowych. Ale na pewno pozostaje jeszcze kilka zawodów, w których ze względu na dużą uciążliwość raczej nie powinny pracować kobiety. Na przykład osoby zatrudnione przy transporcie i montażu elementów muszą często pracować w warunkach szczególnie szkodliwych, muszą przenosić duże ciężary i moim zdaniem kierowanie do takich prac kobiet czy osób starszych nie byłoby dobrym rozwiązaniem. Czy Unia Europejska jest z punktu widzenia pracodawców przemysłu stoczniowego szansą, czy tylko zagrożeniem odpływu pracowników do lepiej płacących zakładów w innych krajach unijnych? Niewątpliwie wejście do Unii uświadomiło nam, jak dotkliwa może być sytuacja znaczącego odpływu kadry. Duża część i to najczęściej świetnie wykwalifikowanych ludzi w najbardziej produktywnym wieku (25-40 lat) zdecydowała się wyjechać do innych krajów, głównie ze względu na zdecydowanie lepsze warunki płacowe. Pognębiło to jeszcze bardziej, widoczną już wcześniej, lukę pokoleniową. Dużym plusem jest jednak to, że wejście do UE w znacznym stopniu poszerzyło nasze możliwości finansowania kursów zawodowych i doszkalających ze środków zewnętrznych. Tylko w ciągu ostatnich lat dzięki temu, w działającej przy Stoczni Gdynia firmie szkoleniowej, udało nam się wykształcić 700 nowych fachowców. Czy gminy są w stanie poradzić sobie same z tym problemem, czy też lepiej się stanie, jeśli będą one rozwiązywane wyżej? Uważam, że gminy są odpowiednimi podmiotami do zawiadywania oświatą. Dzięki współpracy z miastem Gdynia udało nam się reaktywować nauczanie w zawodach stoczniowych. Jeszcze kilka lat temu nie było w mieście żadnej pełnej klasy kształcącej w tym profilu. Tymczasem obecnie corocznie otwiera się już po kilka klas. Mam nadzieję, że już niedługo dojdziemy do poziomu 10 klas. Dzięki temu byłaby szansa na to, że corocznie trafiałoby na rynek około 300 absolwentów, co w dużej mierze zaspokajałoby zapotrzebowanie gdyńskich firm. Dlaczego pracodawcy nie chcą bardziej angażować się w kształcenie swoich kadr? W przypadku stoczni ta teza nie znajduje uzasadnienia. Przez wiele lat, kosztem wielu milionów złotych przemysł stoczniowy sam sobie kształcił swoje kadry. Praktycznie przyjmowaliśmy do pracy każdego "z bramy". Potem przez wiele miesięcy za własne pieniądze stocznia przyuczała tych ludzi do zawodu - jednocześnie płacąc im pensję. Uważam, że to nie było dobre rozwiązanie. Stocznia brała na siebie obowiązki, które powinny tak naprawdę spoczywać na organach państwa. To one powinny dbać o to, by system edukacyjny kształcił dobrych absolwentów, a system rynku pracy był w stanie doszkalać i przekwalifikowywać bezrobotnych tak, by byli atrakcyjni dla przedsiębiorców. Czy Pomorze może przyciągać absolwentów, pracowników z innych regionów? Uważam, że nie tylko może w przyszłości, ale i już to robi. Prowadzona przez nas rekrutacja oraz organizowane szkolenia przyciągają do nas ludzi praktycznie z całej Polski. Bardzo często tylko u nas - na Pomorzu można kształcić się w zawodach - np. suwnicowego, spawacza - które mogą być wykonywane w wielu firmach na terenie całego kraju. Wracając do naszego sektora, obecnie stocznie mają trudności z pozyskiwaniem pracowników zamieszkałych na terenie Trójmiasta i najbliższej okolicy. Dlatego sięgamy w coraz większym stopniu po pracowników z powiatów bardziej oddalonych, a nawet innych województw. Przypuszczam, że prowadzona obecnie restrukturyzacja oraz planowana prywatyzacja i wejście do stoczni inwestorów tylko poprawi naszą sytuację na rynku pracy. I coraz większym strumieniem będą do nas płynęli pracownicy z innych regionów, a nawet z innych krajów. Dziękuję za rozmowę.

Skip to content