Prezydent Francji opowiedział się za koncepcją Europy zróżnicowanej. Nie ma to nic wspólnego z budowaniem Europy „dwóch prędkości”. Chodzi natomiast o taką Europę, w której państwa członkowskie w różnych konfiguracjach, czyli nie zawsze te same, decydowałyby o pogłębieniu współpracy czy angażowały się w nowe projekty.W zakresie polityki handlowej we Francji szczególnie akcentuje się potrzebę stosowania zasady wzajemności w stosunkach handlowych z państwami trzecimi, zwłaszcza w odniesieniu do rynku zamówień publicznych. Rozpoczęta pod koniec minionego roku debata na temat transformacji energetycznej kraju z pewnością przeniesie się na grunt europejski, gdyż w kręgach politycznych mówi się o potrzebie stworzenia europejskiej polityki energetycznej, przy czym Francja akcentuje przede wszystkim potrzebę rozwoju odnawialnych źródeł energii. Z kolei w inwestycjach w rozwój nowych technologii i przyszłościowe sektory gospodarki upatruje się istotnego bodźca dla wzrostu konkurencyjności europejskich przedsiębiorstw. We Francji dostrzega się także potrzebę zapewnienia większej konwergencji w sferze społecznej w ramach Unii Europejskiej.
Grecja jest zainteresowana wzmocnieniem strefy euro i przeciwna wszystkiemu, co może ją osłabiać (pod warunkiem, że się w niej jednak utrzyma). (…) opiera ona funkcjonowanie państwa praktycznie całkowicie na zagranicznej pomocy, a jednocześnie korzysta przy tym ze statusu kraju z grupy „pierwszej prędkości”, mimo tego, że to właśnie grecki kryzys stał się bezpośrednim katalizatorem zróżnicowania intensywności integracji we wspólnocie.Reakcje społeczeństwa na falę pogłosek o możliwym wyjściu Grecji ze strefy euro (a być może i z UE) jednoznacznie wykazały, że mimo rosnącej niechęci do określonych partnerów europejskich (zwłaszcza Niemiec), większość Greków jest przekonanych, że jedynym miejscem dla Grecji są struktury europejskie, a możliwość „powrotu do drachmy” traktuje jako zagrożenie gospodarczą i socjalną degrengoladą. Społeczeństwo greckie jest w większości świadome występowania wyraźnego związku między członkostwem w UE a osiągniętym w ostatniej dekadzie poziomem życia i względnego dobrobytu (nota bene znacznie przekraczającego możliwości realnej gospodarki). Pozytywnego, racjonalnego nastawienia do UE nie są w stanie zmienić głosy krytyczne w odniesieniu do poszczególnych polityk unijnych – w tym np. panujący powszechnie pogląd, że (rzekomo) kwitnące dawniej rolnictwo greckie zdegenerowało się na skutek negatywnych bodźców generowanych przez Wspólną Politykę Rolną. W okresie ostrego kryzysu finansowo-gospodarczego, jaki przeżywa teraz Grecja, ostrze krytyki społecznej i poszukiwanie „sprawcy” nie są jednak zasadniczo nakierowane na czynniki zewnętrzne, w tym np. Brukselę (tak jak chciałyby niektóre skrajnie lewicowe siły polityczne), lecz – zasadnie – koncentrują się na słabościach wewnętrznego systemu politycznego, dysfunkcjonalności państwa, nieudolności i korupcji greckiej administracji. W tym kontekście UE postrzegana jest często jako pozytywna siła sprawcza, porządkująca istniejący stan rzeczy, mająca szanse wymusić na greckich decydentach podjęcie działań, które być może pomogą Grecji wydobyć się z kryzysu i zmienią jej obecny obraz. Rosnąca liczba Greków ma świadomość, że „wymuszona” realizacja programów naprawczych, wdrażanie nadzwyczajnych i niekiedy dotkliwych społecznie środków polityki gospodarczej stwarzają niepowtarzalną (aczkolwiek bardzo społecznie dotkliwą) szansę na zasadniczą modernizację i głęboką, „nierewolucyjną” przebudowę kraju w sferze gospodarczej, politycznej i społecznej. Zmianę, która w innych warunkach wydawała się niemożliwa. Grecja jest zatem zainteresowana wzmocnieniem strefy euro i przeciwna wszystkiemu, co może ją osłabiać (pod warunkiem, że się w niej jednak utrzyma). Co więcej, opiera ona funkcjonowanie państwa praktycznie całkowicie na zagranicznej pomocy, a jednocześnie korzysta przy tym ze statusu kraju z grupy „pierwszej prędkości”, mimo tego, że to właśnie grecki kryzys stał się bezpośrednim katalizatorem wewnątrzeuropejskich reform i zróżnicowania intensywności integracji we wspólnocie. Od lat – jeszcze w okresie przedkryzysowym – Grecja realizowała zasadę „niewychylania się” i popierania silniejszych partnerów w UE, lawirując między Niemcami a Francją. Polityka ta zostanie najprawdopodobniej utrzymana, być może z większym uwzględnieniem lokalnych ograniczeń.
Społeczeństwo hiszpańskie przyzwyczaiło się do dobrobytu i pozytywnej opinii „kraju sukcesu”, wykorzystującego szanse, jakie daje integracja europejska. I teraz też, dzięki solidarności unijnej, może się realizować sanacja hiszpańskiego systemu bankowego. Przeciętny Hiszpan nie czuje jednak z tego powodu żadnej wdzięczności wobec Unii.Mimo powoli opadającego euroentuzjazmu, hiszpańskie społeczeństwo pozostaje nastawione pozytywnie wobec integracji europejskiej i – co interesujące – obecny kryzys nieznacznie zmienił to na niekorzyść (57% Hiszpanów uważa, że korzystne jest członkostwo ich kraju w UE). Panuje jednocześnie przekonane (56%), że ich kraj ma mniejsze znaczenie w Unii, niż powinien. Świadczy to m.in. o tym, że dumni Hiszpanie są niezadowoleni z pogorszenia ich wizerunku na świecie. Hiszpania swoje miejsce widzi w ścisłym jądrze integracji najważniejszych państw członkowskich UE. Sytuacja gospodarcza ogranicza pole widzenia do strefy euro i zacieśniania współpracy w tej grupie, stąd też priorytet ma współpraca z kilkoma najbardziej wpływowymi krajami Eurolandu. Dominująca w Hiszpanii debata dotyczy kwestii gospodarczych i działań antykryzysowych w UE, co jedynie pośrednio związane jest z przyszłością UE. Problematyka, która w tym kontekście jest dyskutowana, to: zarządzanie gospodarcze w UE lub strefie euro, powstanie euroobligacji czy rola i zarządzanie EBC. Na obecnym etapie najlepszym dla Hiszpanii scenariuszem przyszłej UE jest dalsze pogłębianie integracji Unii Gospodarczej i Walutowej. Jeżeli chodzi o pozycję Hiszpanii w UE rząd podkreśla, że jego celem jest powrót Madrytu do odgrywania centralnej roli we Wspólnocie, co planuje zrealizować poprzez wzorcową politykę gospodarczą, której pierwszoplanowym celem jest zapewnienie stabilności finansów publicznych.
Swoisty konserwatyzm gospodarczy Niemców jeszcze jakiś czas temu był poddawany krytyce. Aktualnie podkreśla się, że dzięki bardzo ostrożnemu wycofywaniu z przemysłu oraz pewnej niechęci do najbardziej nowoczesnych produktów finansowych Niemcy mogli stosunkowo łagodnie przejść przez kryzys ekonomiczno-finansowy.Wśród często spotykanych ocen, dotyczących stosunkowo łagodnego przebiegu kryzysu w Niemczech, ekonomiści podkreślają swoisty konserwatyzm gospodarczy Niemców. Jeśli jeszcze jakiś czas temu nierzadko można było usłyszeć krytykę, że Niemcy specjalizują się w XIX-wiecznych technologiach (tradycyjne branże przemysłowe higher-medium-tech), to aktualnie podkreśla się, że dzięki bardzo ostrożnemu wycofywaniu z przemysłu oraz pewnej niechęci do najbardziej nowoczesnych produktów finansowych Niemcy mogli stosunkowo łagodnie przejść przez kryzys ekonomiczno-finansowy. Dzięki utrzymaniu (a w zasadzie poprawie) konkurencyjności niemieckich przedsiębiorstw oraz wzrastającej konkurencyjności cenowej ich produktów, towary „made in Germany” zaczęły być postrzegane nie tylko tradycyjnie przez pryzmat wysokiej jakości, ale stały się również atrakcyjne cenowo. W tym kontekście bardzo ważna była także wysoka wstrzemięźliwość płacowa ze strony niemieckich związków zawodowych. Dopiero od mniej więcej dwóch lat w niemieckich firmach odczuwalne są niewielkie podwyżki płac. Przez okres około 10 wcześniejszych lat płace wzrastały raczej symbolicznie, inaczej niż u większości partnerów handlowych Niemiec. Dzięki temu udało utrzymać się dużą część etatów w przedsiębiorstwach. Niemcy widzą, że działania regulacyjne, restrukturyzacyjne w krajach peryferyjnych strefy euro przynoszą wstępne, pozytywne efekty, co jeszcze wzmacnia przekonanie o słuszności preferowanej przez nich polityki. Natomiast w wielu krajach Europy Południowej wyczuwalne są dość mocne nastroje antyniemieckie. Niemcy denerwują innych swoją konsekwencją działania i rezultatami, które owo działanie przynosi. Rola niemieckich władz wobec kryzysu w strefie euro polega nie tylko na konsekwentnym reformowaniu finansów publicznych, ale również na artykułowanej solidarności z państwami słabszymi. Jednym z mocniej akcentowanych zagadnień jest podwyższanie konkurencyjności gospodarek państw strefy, co wywołuje niemało napięć z partnerami – chociażby z Francją, która z kolei w powolny sposób staje się liderem państw określanych w Niemczech mianem „peryferyjnych”.
Część Brytyjczyków jest zdania, że korzystniejsze dla Zjednoczonego Królestwa byłoby wyjście z Unii i wykorzystywanie możliwości, jakie stwarza zacieśnianie współpracy w ramach Wspólnoty Narodów (Commonwealth) oraz ze wschodzącymi gospodarkami; inni takie podejście uważają za mrzonkę.Wielka Brytania oczekuje od projektu integracji europejskiej, że przynosić on będzie wymierne korzyści jej obywatelom, ale przede wszystkim biznesowi, w tym w szczególności londyńskiemu City. Veto premiera Camerona ws. paktu fiskalnego z grudnia 2011 r. miało być wyrazem obrony interesów brytyjskiego sektora finansowo-bankowego, który w znaczący sposób „dokłada się” do krajowego PKB (14,5% w 2011 r.). Ten ruch spotkał się jednak z krytyką samego City. Warto zauważyć, że nastawienie przedsiębiorców brytyjskich do UE jest bardzo zróżnicowane: przedstawiciele dużych firm są zasadniczo zdecydowanymi zwolennikami udziału Wielkiej Brytanii w rynku wewnętrznym, MŚP natomiast nie są już tak entuzjastycznie nastawione do wspólnego rynku, narzekając na duże obciążenie kosztownymi i często zmieniającymi się regulacjami unijnymi. Dosyć powszechny jest również brak zgody na usztywnianie rynku pracy na skutek wyśrubowanych przepisów UE. Część Brytyjczyków jest także zdania, że korzystniejsze dla Zjednoczonego Królestwa byłoby wyjście z Unii i wykorzystywanie możliwości, jakie stwarza zacieśnianie współpracy w ramach Wspólnoty Narodów (Commonwealth), a zwłaszcza – ze wschodzącymi gospodarkami. Kryzys ekonomiczny spowodował znaczące nasilenie krytyki UE ze strony środowisk eurosceptycznych, słabo słyszalny jest natomiast głos zwolenników członkostwa. Premier Cameron zapowiedział negocjowanie nowych warunków funkcjonowania w UE, jak również referendum za pozostaniem w niej na zmienionych zasadach lub też opuszczeniem. Podkreśla się przy tym, że prawdziwym celem rządu jest skłonienie innych partnerów europejskich do głębokiej reformy Unii, która, w związku z poważnymi zmianami wprowadzanymi w ramach strefy euro, de facto już i tak ewoluuje.
Pomorski Przegląd Gospodarczy
Instytut Badań nad Gospodarką Rynkową
ul. Do Studzienki 63
80-227 Gdańsk