Kategorie
Wydarzenia gospodarcze

Rozpoczęto modernizację gdańskiego dworca

Rozpoczął się pierwszy etap prac modernizacyjnych na stacji Gdańsk Główny. Odnowione zostaną perony oraz zabytkowe wiaty, powstaną też dodatkowe windy oraz schody ruchome. W ramach inwestycji zaplanowano również parking rowerowy dla 500 jednośladów.

Kategorie
Pomorski Przegląd Gospodarczy

Energetyczne know-how z Pomorza

Pobierz PDF

Rozmowę prowadzi Marcin Wandałowski – Redaktor Prowadzący „Pomorskiego Przeglądu Gospodarczego”.

W ostatnim czasie głośno było o tym, że gdańscy naukowcy stworzyli wynalazek, który może odmienić polską energetykę. Cóż to takiego?

Grzegorz Żywica: Stworzyliśmy prototyp domowej minielektrociepłowni. Mówiąc w najprostszych słowach: przenieśliśmy technologie podobne do tych, które wykorzystuje się w wielkich elektrociepłowniach i elektrowniach, do pracy w domu.

Dariusz Kardaś: Stworzone przez nas urządzenie wytwarza takie same produkty, jak tradycyjna elektrociepłownia – energię cieplną oraz elektryczną. Jego wyróżnikiem jest natomiast skala – jest ono 100000 razy mniejsze od swojego „pierwowzoru”.

Twierdzą Panowie, że jest to innowacja w skali świata. Pytanie, które nasuwa się samo brzmi więc: dlaczego nigdy wcześniej nie zainteresowano się – w Polsce oraz za granicą – zminiaturyzowaniem dużych elektrociepłowni?

GŻ: Jeszcze kilkanaście, a nawet kilka lat temu mało kto zajmował się energetyką o małej skali. Sektor energetyczny stanowiły wielkie elektrownie oraz elektrociepłownie. Dopiero boom na odnawialne źródła energii spowodował, że ludzie zaczęli się zastanawiać, w jaki sposób można byłoby wytwarzać energię elektryczną na własny użytek. Od tego czasu rozwinęły się urządzenia takie, jak przydomowe turbiny wiatrowe czy ogniwa fotowoltaiczne. Nasza elektrociepłownia wpisuje się w ten trend. Jej przewagą jest to, że jej praca nie zależy od warunków pogodowych – biomasę czy węgiel można magazynować i spalać zawsze wtedy, gdy jest na to zapotrzebowanie. Nie jest do tego też potrzebna żadna instalacja zewnętrzna – wystarczy trochę miejsca w małej kotłowni, nieco tylko więcej niż dla domowych pieców węglowych wytwarzających samo ciepło.

DK: Energetyka to wielki przemysł i ogromne, stojące za nim pieniądze. Budowa elektrowni to wydatki rzędu setek milionów albo i miliardów złotych. W obiektach takich produkowana jest energia rzędu 1000 megawatów. Tymczasem budowę mikrosiłowni można liczyć „jedynie” w dziesiątkach tysięcy złotych, a wytwarzana przez nią energia elektryczna to ledwie 2-3 kilowaty. Trudno się dziwić energetykom, że nigdy nie traktowali mikroenergetyki na poważnie. Uważali ją za coś mało istotnego, coś, co nie jest warte ich uwagi. Gdyby tylko widzieli w niej potencjał, już lata temu mogli się zająć pracą nad rozwiązaniami z nią związanymi i skutecznie je wdrożyć. To w dużej mierze za sprawą ich mentalności obszar rynkowy, w którym się poruszamy nadal jeszcze nie jest dobrze zagospodarowany. Dlatego też mikroenergetykę lubię porównywać do dronów. Są one na rynku dość nowe, chociaż po niebie od dekad latają znacznie bardziej skomplikowane urządzenia, jakimi są samoloty. Dronami nikt przez długi czas się natomiast nie interesował, mimo że z technicznego punktu widzenia można było je stworzyć już dawno temu.

Mikroenergetykę można porównać do dronów. Są one na rynku dość nowe, chociaż po niebie od dekad latają znacznie bardziej skomplikowane urządzenia, jakimi są samoloty. Dronami nikt przez długi czas się natomiast nie interesował, mimo że z technicznego punktu widzenia można było je stworzyć już dawno temu.

Na jakim etapie znajduje się obecnie Wasz wynalazek?

GŻ: Mamy opracowany prototyp do celów laboratoryjnych, który badamy już od trzech lat. Mamy też drugi egzemplarz, który nie jest jeszcze prototypem komercyjnym. Generalnie jednak nasza technologia jest już opracowana i sprawdzona w różnych warunkach – także w symulowanych warunkach rzeczywistych. Nie jest ona jeszcze tak tania i nie ma tak estetycznego wyglądu zewnętrznego, by mogła być z sukcesem sprzedawana. W tej chwili razem z firmą SARK z Gdyni staramy się opracować podzespoły do docelowego wariantu komercyjnego. Prace te mają skończyć się za rok. Dążymy do tego, by nasza technologia była jak najtańsza, a zarazem niewielka i ładnie „opakowana” – tak, by znalazła swoje miejsce na rynku.

DK: Nasz wynalazek jest w stanie wysokiego stopnia gotowości technologicznej. Najwyższej, jaki jesteśmy w stanie osiągnąć w Instytucie Maszyn Przepływowych. Jest całkowicie gotowy do komercjalizacji.

GŻ: Jest wiele firm, które chciałyby wytwarzać poszczególne elementy naszej elektrosiłowni. Brakuje nam dziś jednak partnera strategicznego, który objąłby cały projekt swoim zasięgiem i kompleksowo przeprowadził proces komercjalizacji. My się na tym zwyczajnie nie znamy. Do tego potrzeba ludzi, którzy znają rynek, potrafią sprzedawać produkty, czują się dobrze w świecie biznesu i finansów.

Do komercjalizacji potrzeba ludzi, którzy znają rynek, potrafią sprzedawać produkty, czują się dobrze w świecie biznesu i finansów. My skupiamy się na kwestiach naukowych.

Czy rozważaliście, by zaangażować w komercjalizację podmiot zagraniczny?

DK: Najprościej jest pojechać do dużego zachodniego koncernu i sprzedać patent. Nasze badania pochłonęły już jednak kilkanaście milionów złotych z różnego typu polskich programów wsparcia. Nie chcemy sprzedać ich wyników np. za milion złotych po to, by zagraniczny potentat mógł zarobić na ich wykorzystaniu znacznie większe pieniądze. Korzystając przy okazji z wiedzy tamtejszych uczelni. Zależy nam na rozwijaniu tej technologii w oparciu o polskie firmy i polską wiedzę.

Zasadnicza bariera komercjalizacji minielektrociepłowni wynika zatem z charakterystyki branży, w której działacie – prace nad większością innowacji wiążą się tu po prostu z koniecznością poniesienia ogromnych nakładów finansowych…

DK: Taka jest specyfika przemysłu. Dla porównania: w sektorze IT do stworzenia innowacji potrzeba często, obok dobrego pomysłu w głowie, jedynie komputera. W naszej branży sama już budowa prototypu jest bardzo kosztowna. Nie tylko za sprawą materiałów. W pracach nad nim uczestniczą przecież naukowcy, którzy też chcą zarabiać i trzeba ich opłacać.

W sektorze IT do stworzenia innowacji potrzeba często, obok dobrego pomysłu w głowie, jedynie komputera. W przemyśle sama już budowa prototypu jest bardzo kosztowna.

Wróćmy do kwestii samego wynalazku. Czy jest on zaadresowany tylko i wyłącznie do domów jednorodzinnych?

GŻ: Nie tylko – nie planujemy tworzyć urządzenia o jednej tylko mocy z myślą o jednej tylko grupie odbiorców. Myślimy o stworzeniu typoszeregu – urządzenia o bliźniaczej technologii, ale charakteryzującej się różną wielkością mocy. W zależności od potrzeb użytkownika, będzie można dopasować odpowiednie urządzenie – o najmniejszej mocy dla domów, po większe moce dla gospodarstw rolnych, przedszkoli, hoteli, urzędów itp. Możliwości jest tu bardzo dużo. Niemniej jednak spodziewamy się, że głównymi odbiorcami będą domy jednorodzinne, które w tej chwili ogrzewane są węglem, pelletem czy olejem opałowym oraz gospodarstwa rolne posiadające duże zasoby niepotrzebnej im biomasy, którą będzie można efektywnie wykorzystać.

Jedną z największych zalet energetyki rozproszonej opartej na OZE jest zerowa emisyjność technologii. Tymczasem spalanie – przede wszystkim węgla – wiąże się z wydzielaniem się do atmosfery wielu szkodliwych substancji. Czy nie jest to czynnik, który mógłby podciąć skrzydła Waszemu projektowi?

GŻ: Zakładamy, że nasza mikrosiłownia będzie wyposażona w specjalny filtr. W ogólnym rozrachunku nie podniesie to znacznie kosztu urządzenia, a dzięki temu produkowana energia będzie praktycznie czysta.

DK: W naszym Instytucie trzy niezależne zespoły opracowały kilka koncepcji elektrofiltrów, drastycznie ograniczających emisję pyłów z małych kotłowni. Planujemy wykorzystać jedną z nich.

Mimo wszystko, polityka klimatyczna Unii Europejskiej odnosi się bardzo sceptycznie do wszelkiego wykorzystywania węgla. Nie boicie się, że – chociażby za sprawą regulacji – może być Wam trudno rywalizować z mikroinstalacjami OZE?

GŻ: Węgiel to tylko jedno z wielu paliw, jakie może być spalane w naszym kotle. Oferujemy urządzenie emitujące znacznie mniej zanieczyszczeń niż tradycyjny kocioł, a produkujące jednocześnie ciepło i energię elektryczną. To znacznie lepsza i czystsza alternatywa od większości wykorzystywanych obecnie w Polsce urządzeń grzewczych. Nie boimy się, że nasz wynalazek mogłyby przyhamować regulacje.

DK: Zaletą naszego rozwiązania jest też bez wątpienia jego „lokalność” – technologia ta może korzystać z lokalnych paliw. W Polsce może być to drewno, we Włoszech łupiny oliwek, a w innym kraju jeszcze inny produkt.

Czy zastanawiacie się nad tym, by w przyszłości – o ile uda się z sukcesem przeprowadzić proces komercjalizacji – wyjść z Waszą technologią za granicę?

DK: Firma SARK, z którą współpracujemy myśli o ekspansji na rynki azjatyckie – do Indii oraz Bangladeszu. W tej chwili prowadzone są w tej sprawie rozmowy.

GŻ: Chcielibyśmy nie wychodzić na te rynki z technologią, lecz z gotowym produktem.

W Bangladeszu i Indiach będzie tak duże zapotrzebowanie na ciepło?

DK: Energię cieplną można wykorzystywać nie tylko do ogrzewania budynków, lecz także w procesach technologicznych związanych z oczyszczaniem wody czy suszeniem produktów. Tymczasem państwa, o których mówimy mają problem z jakością wody. To dla nas ogromna szansa.

Na zdobycie tak dużych rynków chrapkę ma bez wątpienia również wiele przedsiębiorstw i zespołów naukowych z całego świata. Czy ktoś jeszcze pracuje nad technologią podobną do Waszej?

GŻ: Z naszej wiedzy wynika, że na ten moment posiadamy najlepiej rozwiniętą technologię. Nie widzieliśmy drugiego tak zintegrowanego i przebadanego urządzenia jak to zaprojektowane przez nas. Konkurencja jednak nie śpi – sądzę, że tylko kwestią czasu jest zanim inny, zagraniczny zespół zaprezentuje podobne rozwiązanie. Jeśli uda im się je szybciej skomercjalizować, niewykluczone, że za kilka lat będziemy musieli kupować urządzenia francuskie czy niemieckie.

DK: Jestem przekonany, że nasz wynalazek może stać się polskim przebojem, produktem rozpoznawalnym i sprzedawanym globalnie. Mamy technologię oraz specjalistów, którzy są w stanie wytworzyć każdy element urządzenia w Polsce. Pomysł, nad którym pracujemy jest realnie dostosowany do możliwości, potencjału naszej gospodarki.

Kategorie
Pomorski Przegląd Gospodarczy

Jak uwolnić potencjał Żuław?

Pobierz PDF

Rozmowę prowadzi Marcin Wandałowski – Redaktor Prowadzący „Pomorskiego Przeglądu Gospodarczego”.

Na czym polega koncepcja Pętli Żuławskiej?

Jest to sieć dróg wodnych o długości ponad 300 km, zlokalizowana na terenie województwa pomorskiego oraz warmińsko-mazurskiego, głównie w obszarze delty Wisły. Wiedzie ona przez rzeki takie jak: Wisła z Motławą, Szkarpawa czy Nogat, a także przez Zalew Wiślany. Na Pętlę składa się sieć portów oraz przystani żeglarskich, które umożliwiają uprawianie turystyki wodnej.

Pętla Żuławska to również nazwa spółki, która zarządza infrastrukturą portową na wyżej opisywanym obszarze. Do jej zadań należy także opieka nad szlakami wodnymi oraz integracja poszczególnych portów i przystani – zarówno między sobą, jak i z najbliższym otoczeniem. Staramy się to robić w różny sposób, m.in. wspierając połączenia między portami i przystaniami realizowane przez żeglugę śródlądową.

Jakiego typu aktywności można wykonywać w ramach Pętli Żuławskiej?

Bardzo dużą popularnością cieszy się pływanie tzw. hausbootami. Są to łodzie motorowe o opływowych kształtach, posiadające rozbudowaną infrastrukturę wewnętrzną: od 4 do 12 miejsc do spania, kuchnię, toaletę. Na takiej łodzi można normalnie mieszkać. Spędzanie czasu na hausboocie polega na poruszaniu się od przystani do przystani. W każdej z nich można podłączyć się do prądu i uzupełnić zapasy wody. W marinach są także otwarte punkty informacji turystycznej z bezpłatnymi przewodnikami i mapkami okolicy. W przystaniach można skorzystać z wypożyczalni rowerów i odwiedzić lokalne atrakcje. Sądzę, że jest to przemyślany sposób podróżowania, zwiedzania, zapoznawania się z regionem od podszewki. Oczywiście również i na miejscu, na przystani, na turystów czeka wiele atrakcji, jak np. paleniska do ognisk, boiska do siatkówki czy siłownie na powietrzu.

Jako ciekawostkę dodam, że we wszystkich przystaniach znajdują się również wypożyczalnie książek. Czasu na ich czytanie jest bowiem na hausbootach bardzo dużo. Są one wolne – przepłynięcie całej Pętli zajmuje około tygodnia – lecz zarazem bezpieczne. Nie trzeba mieć uprawnień, by nimi kierować – wystarczy godzinne przeszkolenie, którego dokonuje wynajmujący łódkę. To duży atut i ułatwienie – nie każdy posiada przecież patent żeglarski.

Czym jeszcze oprócz hausbootów można się poruszać po Pętli Żuławskiej?

Jachtami, motorówkami, kajakami, rowerami wodnymi – krótko mówiąc: wszystkim, co jest w stanie pływać. Na obszarze Pętli zlokalizowanych jest wiele wypożyczalni sprzętu wodnego, ich rezerwacji można też dokonać drogą internetową.

Czy Pętla Żuławska to pewien stały, wytyczony szlak, czy też każdy może sobie wybrać, w które miejsce w jakiej kolejności się popłynie?

Czas spędzany na Pętli Żuławskiej polega przede wszystkim na pływaniu po rzekach. Można wystartować z dowolnego miejsca, a następnie najlepiej jest płynąć zgodnie z nurtem rzeki. Oczywiście – można też płynąć pod prąd, jednak wtedy podróż staje się dłuższa i – ze względu na większe spalanie paliwa – bardziej kosztowna. Nieco inną specyfikę ma natomiast pływanie po Zalewie Wiślanym – to największy polski akwen wodny, na poruszanie się po nim trzeba jednak posiadać podstawowe uprawnienia żeglarskie.

Wydaje się, że Pętla Żuławska to idealne miejsce na spokojny wypoczynek – np. dla rodzin czy osób starszych. Czy można powiedzieć, że to Wasze docelowe grupy turystów?

Uważam, że Pętla Żuławska posiada bardzo zdywersyfikowaną ofertę, w której każdy może znaleźć coś dla siebie. Nie jest powiedziane, że trzeba się poruszać powolnym hausbootem – można też przecież jachtem czy motorówką. Z kolei każdy z portów i przystani ma swoją indywidualną charakterystykę. W Krynicy Morskiej zatrzymują się z reguły osoby, które chcą pobawić się aktywniej – są tam liczne restauracje oraz głośne dyskoteki. W Tolkmicku czy Kątach Rybackich jest spokojniej – tam przyjeżdżają ci, którzy chcą pobyć z naturą i spokojnie spędzić czas. W Malborku czy Gniewie do wrażeń przyrodniczych dochodzą też kulturowo-historyczne. Mamy też wreszcie liczne zapytania o spotkania biznesowe. Mogą się one odbywać w specjalnie przygotowanych do tego statkach o wysokim standardzie, będących w stanie pomieścić ponad 20 osób. Takie spotkania mogą trwać dzień czy dwa, na pokład zamawiany jest catering. To ciekawa, unikatowa oferta.

Większość użytkowników Pętli Żuławskiej to jednak zapewne osoby chcące wypocząć. Czy korzystają z niej przede wszystkim osoby z regionu czy też z pozostałych części kraju?

Naszych żeglarzy i motorowodniaków dzielimy na dwie grupy: rezydentów oraz gości. Pierwszych jest znacznie więcej – trzymają na stałe swoje łódki czy jachty w lokalnych portach i przystaniach. Korzystają z nich razem z rodziną czy znajomymi, bądź też udostępniają je do wypożyczenia. Są to w większości mieszkańcy regionu. Jachty gościnne przypływają do nas natomiast spoza Pomorza – mamy trochę gości z zagranicy, niektórzy, pomimo niskiego poziomu wód na Wiśle, przypływają też na Żuławy z Warszawy. Sądzę, że łodzie gościnne stanowią około 30% wszystkich poruszających się po Pętli Żuławskiej w sezonie turystycznym.

Skąd głównie pochodzą przyjeżdżający na Żuławy turyści zagraniczni?

Są to głównie turyści niemieccy oraz nasi sąsiedzi z Królewca. Część firm wypożyczających hausbooty porusza się tylko po tym rynku, prowadząc tam akwizycję. Niemcy docierają wówczas na Pomorze samochodem czy samolotem, okrętują się i tydzień spędzają na łodzi. To czas, w którym można spokojnie przepłynąć całą Pętlę, razem z Zalewem Wiślanym. Rzadko zdarza się, by ktoś przyjechał po to, by popływać tylko jeden czy dwa dni.

Jakie szanse gospodarcze generuje Pętla Żuławska dla obszarów, przez które przebiega?

Gdyby spojrzeć na mapę wodną Żuław, przez ich tereny przebiegają setki kilometrów różnego rodzaju kanałów. Ta sieć jest niesamowicie gęsta i po dziś dzień słabo wykorzystywana. Daje znaczne możliwości transportowe, które mogłyby odciążyć pomorskie drogi. Dość powiedzieć, że przed wojną infrastruktura wodna Żuław była wykorzystywana właśnie w celu przewożenia ładunków. W zeszłym roku zaczęto wozić zboże z Elbląga do Gdańska, a w drugą stronę nawozy. Okazało się, że jest na to zapotrzebowanie, nie ma też żadnych przeszkód infrastrukturalnych, by na tej trasie pływały barki. Stoimy przed szansą odtworzenia rzecznego ruchu transportowego – zarówno przewozu towarów, jak również ożywienia ruchu pasażerskiego.

Przez tereny Żuław przebiegają setki kilometrów różnego rodzaju kanałów. Ta sieć jest niesamowicie gęsta i po dziś dzień słabo wykorzystywana. Daje możliwości transportowe, które mogłyby odciążyć pomorskie drogi.

Wzmożenie transportu rzecznego na Żuławach stało się też impulsem dla lokalnego rzecznego przemysłu stoczniowego. Najlepszym tego przykładem jest starorzecze Wisły w Błotniku, gdzie tuż obok nowopowstałej mariny dla jachtów swoją działalność rozpoczęła stocznia, specjalizująca się w produkcji hausbootów oraz tzw. domów na wodzie. Te ostatnie można określić jako pontony, na których postawiony jest dom. W Żuławkach właściciel okolicznej przystani ma piętrowy dom na wodzie, w którym mieszka i który w sezonie wynajmuje. W gdańskim Kanale na Stępce powstanie nawet w najbliższych latach marina, przy której zacumowanych będzie kilkadziesiąt takich domów. To novum, które przybyło do nas z Holandii.

Rosnąca popularność i rozpoznawalność Pętli Żuławskiej przełożyła się też na rozwój produkcji jachtów. Na Martwej Wiśle ulokowanych jest kilka stoczni, które je produkują, choć oczywiście nie tylko z myślą o rynku lokalnym. Mało kto wie, że Polska w produkcji i eksporcie jachtów wyprzedza państwa śródziemnomorskie – ta branża stała się naszą specjalizacją. Większość produkowanych u nas łodzi nadal wędruje za granicę, lecz rynek krajowy stale się powiększa.

Wzmożenie transportu rzecznego na Żuławach stało się też impulsem dla lokalnego rzecznego przemysłu stoczniowego.

Jakie jeszcze branże są gospodarczymi beneficjentami Pętli Żuławskiej?

Z pewnością branża gastronomiczno-hotelarska. My, jako spółka, nie możemy świadczyć takich usług, lecz w okolicy portów i przystani, którymi zarządzamy, otwartych zostało wiele pensjonatów, restauracji. Również mieszkańcy oferują swoje kwatery prywatne. Powstało także wiele wypożyczalni sprzętu wodnego.

Jakie korzyści z tego projektu płyną dla okolicznych gmin i mieszkańców?

Lokalna społeczność jest bez wątpienia beneficjentem rozwoju Pętli Żuławskiej. Szacuję, że inwestycje z nią związane przełożyły się na powstanie – bezpośrednio i pośrednio – ponad 120 miejsc pracy. Obecność Pętli to także możliwość promocji okolicznych obszarów, które – nie ukrywajmy – nie są tak rozpoznawalne, nie mają takiej marki jak nadmorskie kurorty czy wsie Szwajcarii Kaszubskiej.

Mieszkańcy mogą także aktywnie korzystać z infrastruktury powstałej w związku z rozwojem Pętli. Przykładowo gmina Cedry Wielkie, w której znajduje się wieś Błotnik, zakupiła 10 jachtów dla młodzieży. Uczniowie wszystkich klas gminnych szkół przechodzą edukację na tych kadetach.

Jak – z punktu widzenia zarządców Pętli Żuławskiej – zapatrujecie się na plany przekopu Mierzei Wiślanej?

Z naszej perspektywy byłaby to korzyść, w szczególności jeśli mówimy o portach Zalewu Wiślanego, takich jak Braniewo, Nowa Pasłęka, Frombork, Tolkmicko, gdzie nie ma dziś zbyt dużego ruchu. Jest to spowodowane tym, że na Zalew Wiślany nie jest łatwo wpłynąć – żeby przepłynąć przez Cieśninę Pilawską od strony Obwodu Kaliningradzkiego, trzeba posiadać wizę i zgłosić chęć przejścia dwa tygodnie wcześniej. Ogranicza to możliwość wpłynięcia na wody Zalewu jachtów – zarówno polskich, jak i zagranicznych. Z kolei od strony Szkarpawy istnieją ograniczenia związane z nisko przebiegającymi liniami energetycznymi. Mamy nadzieję, że dzięki powstaniu przekopu na Zalewie pojawi się więcej jachtów z Niemiec czy Skandynawii.

Przekop Mierzei Wiślanej może ułatwić dostęp do Pętli Żuławskiej jachtom z Niemiec i Skandynawii. Dziś – ze względu na restrykcyjne podejście Rosji – jest to utrudnione.

Przekop Mierzei Wiślanej uruchomi też możliwość powstania nowych możliwości transportowych. Turyści chcący dostać się z Elbląga na Mierzeję Helską mają przed sobą w sezonie perspektywę stania w 5–6-godzinnych korkach. Będzie można im zaproponować możliwość przedostania się na Hel promem pasażersko-samochodowym z Elbląga, który dopłynie na miejsce w 2 godziny. A to tylko jedna z wielu możliwości. Osobiście uważam, że w regionie Żuław spora część transportu publicznego powinna zostać przekierowana na wodę.

Jakie są plany związane z dalszą rozbudową Pętli Żuławskiej?

Obecnie zaczyna być realizowany projekt o nazwie Pętla Żuławska II. Inwestycje z nim związane będą koncentrowały się na wybrzeżu Zatoki Gdańskiej i w Delcie Wisły. Powstaną nowe mariny żeglarskie, a istniejące zostaną rozbudowane. Chcemy także zaprosić do współpracy istniejące porty, przystanie i właścicieli innej infrastruktury wodniackiej do współpracy w ramach klastra turystycznego. Chcemy dzielić się z nimi naszymi doświadczeniami. Będziemy także doposażać nasze mariny w elementy inteligentnego zarządzana ze środków programu INTERREG Unii Europejskiej pod nazwą South Coast Baltic. Tak więc wiele jeszcze pracy przed nami.

Kategorie
Wydarzenia gospodarcze

Inwestycja Grupy Marine Harvest

Norweski potentat z branży rybnej otwiera w Gdańsku centrum wsparcia biznesowego. Zatrudnienie w nim znajdzie docelowo 100 specjalistów z branż m.in. IT oraz księgowości.

Kategorie
Wydarzenia gospodarcze

Swarovski w Gdańsku

Austriacki producent szlifowanego kryształu otworzył swoje nowe biuro w biurowcu Yoko w gdańskim Garnizonie. Docelowo zatrudnienie znajdzie w nim około 300 osób.

Kategorie
Wydarzenia gospodarcze

Wielki magazyn energii na Pomorzu

Nieopodal Gdańska zbudowany zostanie największy w Polsce hybrydowy bateryjny magazyn energii elektrycznej o pojemności około 27 MWh. Projekt powstał z inicjatywy trzech podmiotów: Energi, Hitachi oraz Polskich Sieci Elektroenergetycznych. Zostanie on zrealizowany do 2019 r.

Skip to content