Categories
Pomorski Przegląd Gospodarczy

Potrzeba wizji, odwagi i… pieniędzy

Sławomir Majman

prezes zarządu PAIiIZ S.A.

Rozmowę prowadzi Leszek Szmidtke, dziennikarz Pomorskiego Przeglądu Gospodarczego i Radia Gdańsk.

Leszek Szmidtke: Co poradzić może polskim firmom szef instytucji państwowej, której zadaniem jest m.in. wspieranie eksportu towarów, usług i kapitału?

Sławomir Majman: 90 proc. dużych polskich firm istnieje na rynku międzynarodowym. Przygotowaliśmy w ubiegłym roku raport prezentujący aktywność naszych przedsiębiorstw na innych rynkach. Dominuje eksport wyrobów i usług, ale ponad 20 proc. dużych polskich firm ma za granicą swoje filie. Natomiast 18 proc. produkuje poza granicami Polski. Nie kryję, że to mało. Wchodzenie na obce rynki utrudnia wiele barier. Naszym przedsiębiorcom brakuje kapitału, kryzys spowodował spadek popytu na świecie, jednak największą przeszkodą jest bariera mentalnościowa. Większość małych i średnich polskich przedsiębiorców uważała, że wystarczy radzić sobie na krajowym rynku. Kryzys utwierdził ich w tym przekonaniu, gdyż jedna ze strategii przetrwania w trudnych czasach polega na schowaniu się na rynku wewnętrznym. Krajowy rynek jest na tyle duży, że uchronił większość naszych firm przed problemami, które miały przedsiębiorstwa w krajach Europy Zachodniej. W szerszym wymiarze właśnie te słabe powiązania z rynkami zagranicznymi dały nam zieloną wyspę. Sukces w radzeniu sobie z kryzysem zwiększył defensywność polskich firm na rynkach międzynarodowych i skupienie się na rynku wewnętrznym. Czeskie lub węgierskie firmy musiały szukać swego miejsca za granicą, gdyż ich wewnętrzne rynki są za małe. Dlatego obecnie mają tam silniejszą pozycję niż nasze przedsiębiorstwa.

Żeby podbijać światowe rynki, trzeba jednak husarskich skrzydeł. W pokoleniu najmłodszych menedżerów nie dostrzegam tej szczypty szaleństwa, która jest niezbędna do zwycięstwa nad konkurencją.

Bariera językowa jest coraz słabsza, nasze firmy zdobywają kapitał, a niedawno ogłoszony ranking pracowitości sytuuje Polaków na drugim miejscu tuż za Koreańczykami. Czego jeszcze trzeba, żeby podbijać światowe rynki?

Krajowy mały i średni biznes prędzej czy później będzie musiał wyjść poza Polskę. Takie firmy ciągle są uboższe niż ich niemieckie lub brytyjskie odpowiedniki. Te po prostu znacznie dłużej istnieją i zdążyły zgromadzić większy kapitał. Nasze, mimo że mają młode i dobrze wykształcone kadry – często z dyplomami MBA, znające kilka obcych języków – to ciągle mają mniejsze doświadczenie międzynarodowe. Jak wspomniałem, polskie firmy są skazane na wychodzenie poza granice kraju, ale determinacja nie wystarczy. Wielkie gospodarki światowe, które osiągnęły wysoki poziom rozwoju, w większości były, a częściowo nadal są, wspierane przez swoje państwa.

Odnoszę wrażenie, że nasze oczekiwania przerastają możliwości. Chcielibyśmy, żeby dwadzieścia lat po wprowadzeniu gospodarki rynkowej nasze firmy były wśród największych. Państwo musiałoby być swoistą trampoliną.

Takie cuda zdarzają się niezwykle rzadko. Nie jesteśmy Japonią lat pięćdziesiątych i sześćdziesiątych, nie jesteśmy Chinami na przełomie ostatniej dekady XX i pierwszej XXI wieku. Nie możemy dokonać takiej mobilizacji zasobów, żeby ruszyć w świat. Podobne procesy oczywiście będą się u nas odbywały, nasze firmy pójdą szeroką ławą poza Polskę, ale potrwa to znacznie dłużej. Mamy kadry! Co dziesiąty student w Europie jest Polakiem. Mamy więcej absolwentów szkół wyższych niż Francja.

Tylko że nasze uczelnie są w najlepszym przypadku w czwartej setce światowych rankingów.

We Francji też nie ma światowej czołówki. Nasze uczelnie kształcą inteligentnych ludzi do pracy. Natomiast boję się, że są to jedynie inteligentni wykonawcy. Skłonność do ryzyka, do pewnego szaleństwa dzisiejszych dwudziestopięciolatków jest znacznie mniejsza niż pokolenia ich rodziców. Żeby podbijać światowe rynki, trzeba jednak husarskich skrzydeł. W pokoleniu najmłodszych menedżerów nie dostrzegam tej szczypty szaleństwa, która jest niezbędna do zwycięstwa nad konkurencją. Polski absolwent marzy o zostaniu żołnierzem w korporacyjnej strukturze i chce powoli wspinać się po szczeblach wewnętrznej drabiny, precyzyjnie wykonując postawione zadania. Brakuje mu pewnej charyzmy i wizji zbudowania czegoś wielkiego.

To pesymistyczna ocena pokolenia, które ma podbić świat.

Jest to poważny problem i dlatego o nim wspominam. Natomiast jest jeszcze sprawa udziału państwa. Wielkie ekspansje gospodarcze japońskich, niemieckich czy chińskich firm były i są związane z olbrzymią pomocą publiczną. W naszym kraju rząd wydaje na takie cele naprawdę niewiele. Do tego jeszcze mało angażuje się we wspieranie takich działań. Na początku XX wieku Anatol France snuł rozważania o wyższości republiki nad monarchią, pisząc, że republika nie błyszczy wspaniałymi końmi, pięknymi kobietami, ale ma jedną zaletę: rządzi niewiele. Podobnie jest w naszym przypadku i dlatego trudno się spodziewać gigantycznego programu wspierania eksportu oraz ekspansji polskich firm w świecie.

Przecież bez odpowiedniego pomysłu wspierania oraz wysupłania odpowiednio dużych pieniędzy nie da się zachęcić polskich firm do ruszenia w świat.

Nie da się, a już na pewno nie da się zrobić takiej szarży w ciągu pięciu lat. Stoimy jako państwo przed trudnym wyborem: albo znajdziemy ludzi i pieniądze na stworzenie oraz zrealizowanie takiego wsparcia, albo liczymy, że nasze średnie firmy, zmuszone przez ekonomiczną rzeczywistość, same to zrobią, wykorzystując swoje zasoby. W tym drugim przypadku zajmie to 10, może 20 lat i efekt będzie skromniejszy. A i wtedy jakieś instrumentarium publiczne będzie potrzebne. Dziś polski przedsiębiorca zamierzający otworzyć fabrykę w Indonezji nie ma się do kogo zwrócić o pomoc.

Od kilku miesięcy PAIiIZ powinna wspierać polskie firmy inwestujące za granicą. Tylko że budżet na takie zadania wynosi dokładnie zero złotych.

Powinien przyjść do Pana i pańskiej instytucji…

Teoretycznie tak mógłby zrobić. Od kilku miesięcy PAIiIZ powinna wspierać polskie firmy inwestujące za granicą. Tylko że budżet na takie zadania wynosi dokładnie zero złotych. Mimo to wybraliśmy sześć podstawowych rynków, na których będziemy wspierać naszych przedsiębiorców, między innymi Niemcy, Czechy oraz Chiny. Przygotowaliśmy materiały informacyjne o warunkach i pomocy publicznej. Podpisaliśmy też porozumienia z naszymi odpowiednikami w tych krajach i, dzięki temu, możemy przekazać polskiego inwestora w odpowiednie ręce. Bez pieniędzy więcej nie da się zrobić. Nie mamy nawet środków na udział w wizytach studyjnych w poszczególnych krajach i towarzyszenie naszym inwestorom. Oczywiście, zainteresowany menedżer może też udać się do polskiej placówki dyplomatycznej w kraju, w którym zamierza inwestować. Jednak one nie są przygotowane do takich zadań. Wydziały ekonomiczne ambasad koncentrują się na produkowaniu analiz makroekonomicznych, a te nie są przydatne prezesom firm. Wydziały handlowe podlegające już innemu ministerstwu też nie mają pieniędzy i jakość kadr jest tam bardzo różna. Brakuje spójnego systemu wspierania, który byłby skutecznym narzędziem pomocy polskim firmom. Te potrzebują różnych badań rynków, trendów, informacji o formach pomocy publicznej, dostępie do nieruchomości, wreszcie potrzebna jest pomoc prawna. To są zadania, którymi państwowe instytucje powinny się zająć i je finansować. Do tego należy dodać promocję wizerunku gospodarczego Polski oraz swoisty parasol polityczny. W takich krajach jak Chiny, Malezja, państwa postsowieckie rząd musi się zaangażować, bo inaczej firmy sobie nie poradzą.

Tylko rząd? Województwo Pomorskie otworzyło swoje przedstawicielstwo w Pekinie. Wprawdzie dużych efektów jeszcze nie ma, ale chyba jest na tej mapie wsparcia miejsce dla samorządów regionalnych i większych miast?

Robiliśmy niedawno badania, z których wynika, że 70 proc. pieniędzy na promocję gospodarczą dają marszałkowie i prezydenci dużych miast. Samorządy nie tylko mają więcej pieniędzy, ale też bliżej im do przedsiębiorców, więc ich wsparcie będzie po prostu skuteczniejsze.

O autorze:

Sławomir Majman

Sławomir Majman – prezes zarządu Polskiej Agencji Informacji i Inwestycji Zagranicznych S.A., wcześniej członek zarządu ds. promocji gospodarczej. W latach 1991–2008 prezes zarządu i dyrektor naczelny Targów Warszawskich S.A. Wcześniej w Przedsiębiorstwie Reklamy i Wydawnictw Handlu Zagranicznego AGPOL (od stażysty do dyrektora). Absolwent Wydziału Stosunków Międzynarodowych Moskiewskiego Państwowego Instytutu Spraw Międzynarodowych przy Ministerstwie Spraw Zagranicznych ZSRR – specjalizacja Wielka Brytania i byłe dominia. Autor ok. 800 artykułów w prasie ogólnej i fachowej.

Dodaj komentarz

Skip to content