Olbrycht Jan

dr Jan Olbrycht – od 2004 r. poseł do Parlamentu Europejskiego, członek komisji ds. rozwoju regionalnego (w latach 2004–2009 był jej przewodniczącym). Od 1990 roku związany z samorządem terytorialnym: pełnił m.in. funkcje burmistrza Cieszyna (1990–1998), marszałka województwa śląskiego (1998–2002), radnego sejmiku województwa śląskiego (2002–2004). Wcześniej związany ze światem akademickim – wykładał m.in. na Uniwersytecie Śląskim w Katowicach (filia w Cieszynie), Uniwersytecie Jagiellońskim w Krakowie oraz Akademii Ekonomicznej w Katowicach.

O autorze:

Rozmowę prowadzi Leszek Szmidtke, dziennikarz Pomorskiego Przeglądu Gospodarczego i Radia Gdańsk.
Najpoważniejszy wniosek, który należy wyciągnąć z kryzysu, jest taki, że w strategiach trzeba przygotowywać alternatywne scenariusze.
Leszek Szmidtke: Czy ostatnie lata, dynamika i pewna nieobliczalność wydarzeń nie nadwyrężyły pańskiego przekonania o sensie tworzenia strategii? Jan Olbrycht: Budowanie strategii nadal ma sens, ponieważ trzeba wybiegać myślami naprzód. Należy jednak przygotowywać alternatywne scenariusze. Wydaje mi się, że to najpoważniejszy wniosek, który należy wyciągnąć z kryzysu. W ciągu 10 lub 20 lat mogą wystąpić zdarzenia zmieniające kluczowe założenia. Te doświadczenia zwracają większą uwagę na elastyczność, ale nie podważają myślenia strategicznego. Będąc burmistrzem, marszałkiem, współtworzył Pan strategie. Odwołując się szczególnie do czasu kierowania samorządem województwa śląskiego – czego Pan by drugi raz nie zrobił? Prawie wszystkie instytucje i samorządy tworzyły wówczas strategie, chyba zapominając, że herbata nie robi się słodsza od mieszania. Szczególnie chętnie sięgano po metody SWOT, czyli szukania słabych i mocnych stron regionu. Niestety, takie badania mają poważny feler. Wskazują poziom wiedzy na dany temat, a nie rzeczywiste problemy lub atuty. Budowaliśmy swoją strategię tak jak wszyscy, czyli były analizy SWOT. I podobnie jak innym, zaczęło nam się wydawać, że wszystko dobrze funkcjonuje. Pytani eksperci, przedstawiciele różnych środowisk, mówili o swoim postrzeganiu aktualnych spraw. Wniosek był prosty: należy robić to samo, tylko lepiej. Nie rozumieliśmy, że przy takim postępowaniu nie pojawiają się nowe elementy. Dlatego zaczęliśmy pytać inaczej: co jest możliwe? Oczywiście jednoznacznej odpowiedzi nie było. Nie wiedzieliśmy na przykład, jakie będą skutki przystąpienia do Unii Europejskiej. Poważnym problemem był też dylemat, co tworzymy: czy dokument będący planem działania? Wtedy rodzi się kolejne pytanie: czyje to będzie? Za planem musi stać jakiś podmiot, a do realizacji potrzebne są kompetencje, odpowiedzialność i wreszcie środki. Można wybrać inną drogę i napisać, co trzeba zrobić w województwie. Wówczas należy ująć tych wszystkich, którzy będą mieli wpływ na przyszłość regionu, i uwzględnić także rząd, władze lokalne, instytucje itd. Ostatecznie wybraliśmy wieloletni plan działania, ale też wskazaliśmy, co inni powinni zrobić. Oczywiście, nie mieliśmy żadnej możliwości oddziaływania na przykład na rząd. Czy patrząc z dzisiejszej perspektywy, wybrana wówczas droga była słuszna? Obie drogi są ważne, ale pełnią różne funkcje. Diagnoza sytuacji i propozycje kierunków rozwoju opracowane przez ekspertów mają ogromne znaczenie. Tylko że to za mało. Potrzebny jest również dokument, który jest dopasowany do europejskiej perspektywy i mówi, co mamy zamiar zrobić. Taka strategia musi już mieć konkretnego właściciela, no i potrzebni są również społeczni partnerzy. Nie chodzi tylko o debaty SWOT, ale również o udział w procesie decyzyjnym. Właśnie tam jest miejsce dla samorządów, organizacji pozarządowych, wreszcie dla firm. Dziś kluczem jest partnerstwo. Partnerstwo różnych środowisk jest ładnym hasłem. Tylko co zrobić, żeby te różne środowiska, podmioty czy pojedynczy ludzie poczuli się współwłaścicielami strategii, żeby wzięli na siebie odpowiedzialność za proces strategiczny? Wspomniane organizacje, środowiska muszą być współwłaścicielami, a nie tylko opiniującymi. Powinni również wnieść jakiś wkład: finansowy lub kapitał ludzki. Pamiętam, że zapraszani wówczas uczestnicy nie zawsze czuli się podmiotami i wręcz mówili, że to nie jest ich strategia. Cała sztuka polega na tym, żeby się z nią utożsamiali. Zatrzymajmy się przy dużych firmach i dużych miastach. Tworzą własne strategie i chyba też poszukują punktów odniesienia dla swoich planów. Jak wykorzystać ten potencjał? Uruchomienie dobrej współpracy z tymi środowiskami to jedno z trudniejszych zadań. W czasie swojej kariery samorządowej miałem przypadki dużych inwestycji. Skutki gospodarcze takich przedsięwzięć mają znaczenie dla wielu środowisk i subregionów województwa. Władze samorządowe nie mogą trzymać informacji o takich przedsięwzięciach w ukryciu. Przy tworzeniu planów inwestycyjnych trzeba angażować podmioty gospodarcze. Na etapie planowania można je zapraszać do współpracy. Później, gdy zostaną ogłoszone przetargi, jest to niemożliwe. Prezes dużej firmy działającej na terenie kilku województw, pytany o znaczenie strategii regionalnych i lokalnych w ich planowaniu inwestycji, stwierdził, że ważniejsza jest dla nich bieżąca współpraca z władzami. Zatem strategia nie jest dokumentem kluczowym dla takiej współpracy. Dobrze przygotowane strategie powinny budzić zainteresowanie dużych inwestorów. Wydaje mi się, że duże firmy chcą wiedzieć, jakie plany mają władze województwa lub miasta i czy ich wizje się spinają. Jeżeli strategie samorządowe i plany przedsiębiorstw się rozchodzą, to te pierwsze rzeczywiście mają tylko znaczenie symboliczne. Takie podejście świadczy też o ciągle słabym dialogu między najważniejszymi graczami na poziomie regionalnym. To chyba efekt szybkiego budowania niezależności samorządów. Przez długie lata mówiło się, że miasta i regiony mają być konkurencyjne wobec siebie. Udało się zbudować silną podmiotowość, ale teraz pora przejść do następnego etapu. Bliska współpraca z innymi jest wyższym poziomem umiejętności zarządzania gminą i regionem. Przejście na kolejny etap nie jest łatwe i w wielu miejscach widzę, jak trudne są relacje władz samorządowych z biznesem oraz środowiskami akademickimi.
Ostatnimi laty kraje członkowskie wyraźnie dały do zrozumienia, że Unia Europejska jest konstrukcją złożoną przede wszystkim z państw, a nie z regionów. Natomiast dużą uwagę zwraca się na interwencje na różnego rodzaju terytoriach. Dlatego coraz częściej dyskutując o polityce regionalnej, myślimy o obszarach funkcjonalnych.
Koniec XX i początek XXI wieku były czasem promocji regionów w Unii Europejskiej. Kryzys spowodował powrót do „Europy ojczyzn”. Na stałe? Przełom stuleci i wzrost znaczenia regionów był związany z nałożeniem się dwóch procesów. Jednym z nich był wzrost interwencji nie na poziomie państw, lecz mniejszych jednostek administracyjnych. Dochodziło do tego, że zamiast granic państwowych niektórzy zaczęli rysować wyłącznie granice regionów. Ostatnie lata mocno skorygowały te dążenia. Kraje członkowskie wyraźnie dały do zrozumienia, że Unia Europejska jest konstrukcją złożoną z państw. Natomiast dużą uwagę zwraca się na interwencję na różnego rodzaju terytoriach. Dlatego coraz częściej dyskutujemy o obszarach funkcjonalnych. Dziś w Komisji Europejskiej i Parlamencie Europejskim mówi się o Europie z regionami, czyli Europie wykorzystującej cały swój potencjał, także ten drzemiący w lokalnych i regionalnych społecznościach. Do nich droga wiedzie przez samorządy. Pamiętajmy, że są w Europie kraje, które nie posiadają regionów i mieszkańcy nawet nie odczuwają potrzeby ich istnienia. W Portugalii zwolennicy regionów przegrali referendum. Również w Grecji czy na Węgrzech nie ma samorządów tego szczebla. Krystalizowanie się kompetencji regionów idzie jedną drogą, a drugą coś, co określamy polityką spójności lub polityką regionalną. W tym drugim przypadku mamy właśnie interwencję skierowaną na określone terytoria, żeby wyrównać poziom konkurencyjności, możliwości rozwojowe itd. Najczęściej takie terytoria mają 1–2 mln mieszkańców i to pokrywa się z administracyjnym pojęciem regionów. W przypadku polityk regionalnych nie tylko władze tego szczebla samorządu są partnerem, ale również władze miast. Obszary funkcjonalne nie zawsze pokrywają się z administracyjnymi granicami regionów. Jak w takim razie tworzyć w polskich realiach strategie regionalne? Polska została kilka lat temu zapytana, jak chce zdefiniować swoje regiony, które są miejscem interwencji strukturalnej. Chodziło o Jednostki Nomenklatury Terytorialnej do celów statystycznych, czyli NUTS 2. Polska odpowiedziała, że interwencja powinna się odbywać na poziomie 16 jednostek terytorialnych, jakimi są obecne województwa. To wyjątkowa sytuacja, w której pomoc strukturalna kierowana jest na poziom regionów administracyjnych. Chociaż mamy wyjątek, gdyż program Polska Wschodnia został zbudowany dla kilku województw. Dlatego uznajemy ten teren za obszar funkcjonalny. Bez trudu można sobie wyobrazić program Odra grupujący województwa zachodniej Polski lub Pomorze z województwami na północy kraju. Jednak podstawowym szczeblem nadal są obecne województwa i nie spodziewam się, że w nowym okresie programowania spotkamy propozycje programów łączących kilka regionów, tworzące w ten sposób nowe obszary funkcjonalne.
Strategia wojewódzka powinna zawierać pomysły i rozwiązania wypracowane przez samorządy lokalne tworzące metropolie, czyli obszary funkcjonalne wewnątrz województwa. Nie wyobrażam sobie sytuacji, w której województwo ma swoją strategię, obszar metropolitalny swoją, i nie są to strategie komplementarne.
Powstające metropolie nie będą obszarami funkcjonalnymi? Jaka powinna być zależność między istniejącymi regionami a większą liczbą samorządów lokalnych? Nie widzę tu sprzeczności. Wizje przyszłości powstające w obszarach metropolitalnych i na poziomie regionów muszą się uzupełniać. Strategia wojewódzka powinna zawierać pomysły i rozwiązania wypracowane przez samorządy lokalne tworzące metropolie, czyli obszary funkcjonalne wewnątrz województwa. Nie wyobrażam sobie sytuacji, w której województwo ma swoją strategię, obszar metropolitalny swoją, i nie są to strategie komplementarne. Przygotowuję tekst rozporządzenia dotyczącego Europejskiego Funduszu Rozwoju Regionalnego – jestem posłem sprawozdawcą – i zaproponuję, żeby zobowiązać władze regionalne do wyznaczenia w środkach otrzymanych z Funduszu Regionalnego puli na tzw. miejskie obszary funkcjonalne. Będzie to zachętą do budowania wieloletnich strategii przez samorządy tworzące metropolie. Jeżeli tak zrobią, będą miały zagwarantowane nie tylko pieniądze, ale również możliwość zarządzania tymi środkami. Europejskie fundusze powinny być zachętą do współpracy i tworzenia wspólnych przedsięwzięć. Dziękuję za rozmowę.

Skip to content