Na przełomie lat 70. i 80. XX w., kiedy rozpoczynałem pracę w Instytucie Fizyki Politechniki Gdańskiej, za prawdziwą naukę uważano badania podstawowe o czysto teoretycznym charakterze. Uczonych, których interesowała użyteczność i komercjalizacja pomysłów, odżegnywano od czci i wiary. Na przełomie pierwszej i drugiej dekady XXI w., postrzeganie nauki w Polsce zmieniło się o 180°. Presja na jak najszybsze zastosowywanie jej osiągnięć jest wyraźna. Podejście takie uważam za równie jednostronne, jak to sprzed 30 lat. Podobne odczucia odnoszę do wszechobecnej tezy, głoszącej że uczelnie powinny kształcić na potrzeby rynku pracy. Uważam bowiem, że przewidywanie, w jaki sposób będzie się on kształtował za 3 czy 5 lat jest jak wróżenie z fusów. Co więcej, pojawia się też pytanie o poziom nowoczesności obecnego rynku: czy jest on gotowy na przyjęcie absolwentów przygotowanych nie tyle do wykonywania zawodu, ile do podejmowania wyzwań na miarę naszych czasów? W tym kontekście należy też pamiętać, że uczelnia nie jest instytucją szkoleniową, lecz edukacyjną, nie jest też przedsiębiorstwem „produkującym” absolwentów, lecz organizacją, której misją jest prowadzenie badań naukowych oraz kształcenie przyszłych światłych obywateli. Uniwersytet pełni też ważną rolą kulturotwórczą.
Kulturowy miks
Uniwersytet nie ma monopolu na tworzenie i przekazywanie wiedzy, ale nadal jest jedną z głównych instytucji funkcjonujących w trójkącie wiedzy: kształcenie-badania-innowacje. Zasadne jest zatem pytanie, jaki uniwersytet sprosta wyzwaniom współczesności. Polskie uczelnie wyższe są głęboko zakorzenione w, już ponad 200-letniej, niemieckiej tradycji uniwersytetu humboldtowskiego. Pierwszy po odzyskaniu przez Polskę niepodległości akt prawny, dotyczący szkolnictwa wyższego, z 1920 r. zapewniał wolność nauki i nauczania, przypisywał katedrę do profesora, a władze uczelni i wydziałów zobowiązywał do wykonywania decyzji organów kolegialnych. Również w regulacjach prawnych z kolejnych lat można dostrzec kontynuację wyraźnych wpływów koncepcji uniwersytetu Wilhelma von Humboldta.
To silne zakorzenienie jest wyraźną barierą dla transformacji systemu. Dodatkowo, w polskich realiach opór wobec modyfikacji wzmacnia brak wyraźniej dywersyfikacji misji szkół wyższych, spotęgowany aspirowaniem zbyt wielu z nich do polskiej „Ligi Bluszczowej” – nieformalnej grupy elitarnych uczelni.
Symptomem nadchodzenia zmian było uchwalenie ustawy „Prawo o szkolnictwie wyższym” w 2005 r. oraz jej nowelizacja z 2011 r. Została ona stworzona (przynajmniej częściowo) w duchu koncepcji uniwersytetu przedsiębiorczego Burtona Clarka, która kładzie nacisk na budowanie relacji pomiędzy uniwersytetem a jego interesariuszami. W moim odczuciu tę tendencję przyspieszył Raport OECD o polskim szkolnictwie wyższym z 2007 r.
W przesiąkniętych duchem idei Humboldta polskich uczelniach wybrano ciekawą drogę przeprowadzania zmian, polegającą na adaptacji rozwiązań anglosaskich. Ich wyróżnikiem jest stawianie na najlepszych uczonych, bez względu na ich wiek i staż. To wyboista droga, biorąc pod uwagę przyzwyczajenia środowiska akademickiego.
W przesiąkniętych duchem idei Humboldta polskich uczelniach wybrano ciekawą drogę przeprowadzania zmian, polegającą na adaptacji rozwiązań anglosaskich. Ich wyróżnikiem jest stawianie na najlepszych uczonych, bez względu na ich wiek i staż. To wyboista droga, biorąc pod uwagę przyzwyczajenia środowiska akademickiego. Smarowanie kromki chleba margaryną o grubości nanometra zdaje się być zastępowane rozprowadzaniem prawdziwego masła na niewielkim jej fragmencie. Na zmianach wygrają ci, którzy do przyspieszającego pociągu wskoczą, a przegranymi będą ci zamierzający przeczekać.
Społeczna odpowiedzialność uczelni
W kontekście zachodzących zmian wyłoniły się pojęcia społecznej odpowiedzialności za uczelnie oraz uczelni społecznie odpowiedzialnej. Pierwsze z nich wiąże się z tworzeniem odpowiednich warunków dla funkcjonowania szkół wyższych i w dużej mierze zależy od dostępnych środków pieniężnych oraz czynników politycznych. W moim odczuciu sprawujący władzę mają w tej kwestii obecnie bardzo wiele do zrobienia. Świadczy o tym chociażby fakt, że nakłady na działalność badawczo-rozwojową w Polsce stanowią około trzykrotnie niższy odsetek PKB niż średnio w UE. Pojawianie się nowych możliwości finansowania w niewielkim stopniu zmienia ten ponury obraz. Nakłady na szkolnictwo wyższe są w Polsce znacząco niższe, niż np. na obronność. Czy tak musi być?
Czynnikiem szczególnie utrudniającym zasadnicze zmiany w uczelniach jest silna kultura akademicka, na którą składają się m.in.: kolegializm dominujący nad menedżeryzmem, prymat wiedzy uczonych, mnogość centrów decyzyjnych, a także przekonanie o indywidualności każdej uczelni i o braku konieczności poddawania się przez nie jakimkolwiek standaryzacjom.
Z kolei uczelnia społecznie odpowiedzialna to taka, która służy otoczeniu. W praktyce oznacza to reagowanie przez nią na oczekiwania otoczenia i jednoczesne kreowanie z nim relacji w obszarach: ekonomicznym, społecznym i etycznym. Lepsza „służba otoczeniu” następuje wtedy, gdy interesariusze mają faktyczny i istotny, a nie jedynie „grzecznościowy” wpływ na kształtowanie strategii uczelni. W tym aspekcie ważną rolę pełnić mogą konwenty szkół wyższych, przez lata powoływane fakultatywnie, a od niedawna – obligatoryjnie. Generalnie, spełnianie oczekiwań wymaga dobrych regulacji w postaci elastycznego prawa, wyraźniejszego niż dotychczas dostrzeżenia roli interesariuszy uczelni, wzmocnienia roli władz akademickich i ograniczenia kolegialności. Szczególnie ważna jest ewolucja kultury organizacyjnej uczelni. Musi być ona ukierunkowana na wyraźniejsze otwarcie się na zewnątrz, odbudowę relacji mistrz-uczeń, które w wyniku masowego kształcenia zostały zdewaluowane. Ewoluować powinny również metody dydaktyczne, w których centralną postacią ma być student, a nie nauczyciel, a podstawą oceny jakości kształcenia – przyrost kompetencji studentów w trakcie studiów. Wyzwaniem dla polskich uczelni jest ponadto kultywowanie etosu naukowego. W tym punkcie mają one szczególnie wiele do zrobienia.
Uczelnia społecznie odpowiedzialna to taka, która służy otoczeniu i odpowiada za jego kształtowanie. W praktyce oznacza to reagowanie przez nią na oczekiwania otoczenia i jednoczesne kreowanie z nim relacji. Lepsza „służba otoczeniu” następuje wtedy, gdy interesariusze mają faktyczny i istotny, a nie jedynie „grzecznościowy”, wpływ na kształtowanie strategii uczelni.
Kultura organizacyjna jest kluczowa dla właściwego funkcjonowania współczesnego uniwersytetu. Pełni ona ważną rolę m.in. w zarządzaniu wiedzą w uczelni, w mediacjach czy też kreacji relacji pomiędzy społecznością akademicką a otoczeniem. Jest ona również ważnym czynnikiem sprzyjającym tworzeniu, dzieleniu się i rozpowszechnianiu wiedzy. Edgar Schein podkreślał, że problemy we współczesnym świecie wymagają dialogu, współpracy i otwartości, a także dostrzegania wielokulturowości. To przesłanie stanowi wskazówkę dla współczesnych uczelni, gdyż doskonalenie kultury akademickiej może stanowić klucz do sukcesu. W uczelni społecznie odpowiedzialnej ważne jest zachowanie równowagi pomiędzy wartością autoteliczną wiedzy, a jej praktycznym wykorzystaniem. Urzeczywistnienie koncepcji uniwersytetu społecznie odpowiedzialnego oznacza połączenie cech uniwersytetu liberalnego i przedsiębiorczego, co wydaje się pozornie niemożliwym. Wyrwanie się z kręgu niemocy oznacza natomiast, że odrzucamy, jak pisali James Collins i Jerry Porras, tyranię „ALBO” i kierujemy się geniuszem „I”. Rozwijając tę myśl, warto przytoczyć zdanie wygłoszone przez Marka Portera i Marka Kramera, którzy uważają, że „sukces korporacji i dobro społeczne nie są grą o sumie zerowej”. Stwierdzenie to można odnieść również do uczelni. A zatem grajmy tak, aby obie strony, jeżeli takie w ogóle istnieją, wygrały.