Metropolie z pewnością nie są odkryciem naszych czasów. Po łacinie to miasto-państwo, które założyło kolonie. Metropolią był Rzym już za czasów Nerona, Londyn za Henryka VIII czy Paryż Bourbonów. Cóż więc się stało, że nastąpił tak znaczny renesans tego słowa określającego duże miasto lub zespół miast o wyjątkowym znaczeniu. Owa wyjątkowość w obecnej cywilizacyjnej fazie globalizacji oznacza koncentrację ludności. W 1900 r. na świecie było 12 miast powyżej miliona mieszkańców, w 2000 r. tych wielkich miast było już ponad 500. Metropolizacja oznacza także koncentrację kierowniczych funkcji biznesu, administracji, mediów, nauki, wiedzy, innowacji. Metropolia jest ważnym ponadregionalnym, a często ponadkrajowym węzłem transportowym z dużym lotniskiem.Jest to więc esencja oddziaływania na region, państwo, kontynent. Stąd każde wielkie miasto, chcąc uczestniczyć w globalnej konkurencyjności, musi kreować funkcje metropolitalne. Kilka miast świata te funkcje już ma „od zawsze”. To główne stolice Europy, a także Nowy Jork, Waszyngton, Detroit, Chicago, Los Angeles. No i odzyskujące swoje znaczenie miasta Wschodu – Pekin, Hongkong, Delhi. Jest więc z kim konkurować.
Nawiązanie choćby elementarnego kontaktu sieciowego (np. poprzez połączenia lotnicze) z którąś metropolią światową daje szansę metropoliom europejskim. Z kolei niektóre miasta polskie aspirują do znaczenia metropolii europejskich.
Statusu metropolii nie można uzyskać mocą uchwały rady miasta czy decyzją prezydenta. Do grona metropolii mają szansę trafić miasta, które będą znane i uznane w Europie z racji funkcji, które w tym mieście się ulokują i zakorzenią na dłużej.
Metropolie mają swój europejski wizerunek. Dbają o marketing. Czasami jest to wręcz kwestia stylu i smaku. Gdańsk chce być renesansowym salonem Europy i ma ku temu prawo. Jednocześnie w tymże Gdańsku co pół roku w środku „salonu” – na Targu Węglowym montuje się ohydny namiot, w którym handluje się chińską bielizną. Takiego błędu nie popełniają miasta metropolitalne takie, jak Monachium, Norymberga, Bruksela czy nawet Kraków – mieniące się w grudniu świątecznym, kolorowym jarmarkiem w pięknych domkach rzemieślników znanych w regionie i Europie.
Ale tenże Gdańsk także mozolnie kreuje swój udział w europejskim rynku kongresowo-kulturalnym poprzez budowę Centrum Muzyczno-Kongresowego na Ołowiance. Odbywają się tam już ważne wydarzenia wykraczające poza normalne funkcje miasta, regionu, a niedługo i kraju. Jest to więc istotne kreowanie funkcji metropolitalnej.
Dlaczego metropolie są tak ważne, doceniane w rozwoju regionalnym? Otóż od kiedy opublikowano pierwsze zdjęcie satelitarne świata, w tym Europy, okazało się, że są skupiska błękitnego światła, które odpowiadają zasięgowi metropolii. Stąd mówi się, że metropolie są „światłami świata”. Świecą i przyciągają. Ważnym jest, co przyciągają. Przede wszystkim w metropoliach lokują się znaczący inwestorzy szukający potencjałów, mogących uczestniczyć w gospodarce opartej na wiedzy. Metropolie wybierają znaczące, globalne instytucje finansowe (np. NORDEA czy Dresdner Bank). W metropoliach dzieją się znaczące wydarzenia kulturalne zdolne przyciągnąć uczestników z Europy i świata. Na koncercie Możdżera w Filharmonii w grudniu słyszało się we foyer zarówno język polski, jak i angielski czy niemiecki.
W metropoliach lokują się międzynarodowe organizacje głównie o charakterze sieciowym (np. Parlament Hanzeatycki w Hamburgu czy Związek Miast Bałtyckich w Gdańsku) lecz, co najważniejsze, metropolia kształci, przyciąga i zakorzenia najwartościowszy kapitał ludzki – kreatorów społeczeństwa wiedzy. Są to doskonale wykształceni ludzie, śmietanka kadry zarządzającej, naukowców, przedsiębiorców, twórców. To oni tworzą klasę metropolitalną. Bez nich miasta bez funkcji metropolitalnych nie są w stanie wytworzyć tak poważnego udziału PKB. Bez nich regiony nie są w stanie uzyskać trwałej pozycji konkurencyjnej, dającej dobre warunki życia mieszkańcom. Dlatego warto inwestować w funkcje metropolitalne, w metropolie w ogóle, gdyż są to lokomotywy rozwoju zdolne uciągnąć cały skład wagonów gospodarki narodowej. Same wagony, bez lokomotywy, szybko zostaną odstawione na bocznicę.
Czy metropolie będąc „światłami świata”, będą także wyspami szczęśliwości? Z pewnością nie. W metropoliach następuje wyrazisty postęp rozwarstwienia społecznego: na „klasę metropolitalną” oraz pozostałą część tkanki społecznej, także tej biednej i wykluczonej. W metropoliach dają o sobie znać efekty kongestii transportowej, wciąż rosnącego zagęszczenia ruchu. Metropolie są wreszcie skrajnie przekształconym środowiskiem i nie zawsze jest to środowisko przyjazne dla zdrowia człowieka. Świadomość tych zagrożeń daje jednak szansę ich ograniczania.
Czy można wyobrazić sobie możliwość rozwoju regionu bez metropolii? Oczywiście, że tak – pod warunkiem, że któraś z sąsiedzkich metropolii ogarnie swoimi wpływami ten region. Może to być Berlin, Sztokholm, a może nawet Kaliningrad czy Sankt Petersburg. A wtedy wracamy do definicji łacińskiej: „miasta-państwa, które założyło kolonie”. Jeśli chcemy zachować znaczenie i niezależność, nie możemy dać się skolonizować.