Categories
Pomorski Przegląd Gospodarczy

Światowe rynki energii – wszystko się może zdarzyć

Ian Walker

Dyrektor Wykonawczy Windsor Energy Group

Już apostoł Paweł pisał, że przyszłość możemy zobaczyć tylko „jakby w zwierciadle, niejasno”. Twierdzenie to jest szczególnie trafne w wypadku rynków energii. Większą szansę na wygraną mamy, obstawiając „autsajdera” w wyścigach konnych, niż prognozując trendy cenowe na światowych rynkach energii. Już wielu poszło z torbami, usiłując je przewidzieć, co znaczy, że również niniejszy artykuł należy traktować z odpowiednią dozą ostrożności. W ciągu kilku ostatnich dziesięcioleci rynek energii charakteryzował się ogromną nieprzewidywalnością, pomimo prób jego ustabilizowania przez potentatów branży naftowej (takich jak Getty) czy producentów energii (takich jak kraje OPEC). Co zatem mogłoby odmienić istniejący stan rzeczy?

Głównym źródłem energii w dającej się przewidzieć przyszłości pozostaną paliwa zawierające związki węgla. Prace nad rozwojem nowych technologii, które mogłyby znacząco ograniczyć popyt na ropę naftową i gaz ziemny, nie mają szans na przyciągnięcie wystarczających środków inwestycyjnych.

Jedna istotna zmiana już nastąpiła – było nią przekłucie nadętego balonu z napisem „zmiany klimatyczne” w trakcie niedawnego szczytu kopenhaskiego. Zdominowały go obawy, że mogło dojść do manipulacji faktami, oraz niemożność uzgodnienia wspólnych, globalnych ram działania. W rezultacie wszystko wskazuje na to, że głównym źródłem energii dla świata w dającej się przewidzieć przyszłości pozostaną paliwa zawierające związki węgla. Polityczna wola działania na rzecz poszukiwania nowych źródeł energii rozpadła się na naszych oczach. Oznacza to, że prace nad rozwojem nowych technologii, które mogłyby znacząco ograniczyć popyt na ropę naftową i gaz ziemny, nie mają szans na przyciągnięcie wystarczających środków inwestycyjnych.

 

Chiny i USA – energetycznie podobne

Chiny i Stany Zjednoczone są pod wieloma względami bardzo do siebie podobne. To ogromne terytorialnie kraje, potrzebujące olbrzymich ilości energii, aby utrzymać gospodarkę w ruchu i ogrzać wielką liczbę ludzi. Bardziej dziwi jeszcze jedno podobieństwo, które uwidoczniło się w ostatniej dekadzie – przedstawiciele chińskiej klasy średniej, obnosząc się ze swoim dostatkiem, wybierają auta, które powodują gigantyczne korki uliczne i emitują mnóstwo szkodliwych spalin. Kiedy Chińczycy masowo przesiedli się z rowerów na samochody, pekiński smog zaczął przypominać ten w Los Angeles. Związane z tą tendencją dodatkowe zapotrzebowanie Chin na paliwa oznacza, że oba kraje (Stany Zjednoczone i Chiny) bezpośrednio konkurują teraz na globalnych rynkach energii. Rywalizujący z USA i innymi konsumentami energii Chińczycy są dziś obecni w Afryce, Ameryce Łacińskiej, rejonie Zatoki Perskiej i wielu innych zakątkach świata.

Kolejne podobieństwo związane jest z modelem współpracy pomiędzy spółkami energetycznymi a rządami obu krajów. Administracja Stanów Zjednoczonych zaproponowała ochronę wojskową producentom ropy naftowej i gazu z rejonu Zatoki Perskiej. Chiny próbują przebić tę ofertę, kusząc lokalne władze dużymi przedsięwzięciami infrastrukturalnymi (budowa linii kolejowych czy portów) w zamian za kontrakty. Znamienny jest fakt, że w tym roku do Zatoki Perskiej zawinął pierwszy okręt chińskiej marynarki wojennej – jako niewczesne echo tzw. dyplomacji kanonierek (dyplomacji popartej groźbą użycia siły), praktykowanej w przeszłości przez Stany Zjednoczone i kraje europejskie. Podporą dalekomorskiej marynarki wojennej tworzonej obecnie przez władze chińskie jest „sznur pereł”, czyli sieć portów zbudowanych przez Chiny od wybrzeży Bangladeszu po Sri Lankę, łącząca Pekin z międzynarodowymi rynkami energii. Dobrym przykładem zaangażowania Chin było wsparcie militarne zaoferowane władzom Sri Lanki w walkach z powstaniem Tamilskich Tygrysów. Obecnie Chiny dysponują dużym portem na wybrzeżu Sri Lanki, co napawa niepokojem Indie i USA.

Przyjęta przez Pekin strategia zakłada zbudowanie takiego potencjału, który umożliwi mu ochronę międzynarodowego transportu surowców energetycznych. Chińskie okręty weszły w skład międzynarodowej flotylli zwalczającej zjawisko piractwa morskiego wokół afrykańskiego Przylądka Dobrej Nadziei, gdzie występowały przypadki uprowadzenia tankowców dla okupu. Pekin podziela też niepokoje Japonii i Korei dotyczące „wąskiego gardła”, jakim w transporcie ropy naftowej i gazu ziemnego są wody cieśnin Ormuz i Malakka. Chiny planują budowę rurociągu lądowego, który pozwoliłby im ominąć ewentualną blokadę morską cieśniny Ormuz. Istnieją jednak obawy, że mogłoby to doprowadzić do eskalacji napięć na tle niepodległości Tajwanu, a nawet do konfrontacji pomiędzy Chinami a Japonią na tle sporów terytorialnych w akwenie Morza Południowochińskiego. Najwyraźniej niektórzy amerykańscy stratedzy wojskowi postrzegają Chiny jako zagrożenie długoterminowe znacznie poważniejsze niż na przykład Rosja czy islamscy terroryści, dostosowując to tego przekonania swoje plany.

Chiny mogą też mieć problemy ze Stanami Zjednoczonymi, którym nie podoba się utrzymy­wanie przez ten kraj stosunków z Iranem (skąd importuje on energię) w czasie, gdy USA rozważają nałożenie na Iran embarga gospodarczego w związku z jego pracami nad stworzeniem broni atomowej. Eksperci są przekonani, że Irańczykom uda się zdobyć niezbędne materiały do budowy takiej broni za jakieś 12 miesięcy, trwają zatem pilne poszukiwania rozwiązania tego kryzysu. Możliwym wyjściem jest osiągnięcie porozumienia, zgodnie z którym inspektorzy doprowadziliby do zatrzymania prac nad irańskim programem atomowym, pozwalając jednak na budowę cywilnych instalacji atomowych. Jeżeli tak się stanie i Iran zyska możliwość zagospodarowania swoich bogatych zasobów surowców energetycznych, wówczas jeszcze większe ilości gazu popłyną na rynki globalne zamiast do Chin czy przez terytorium Turcji. Jeżeli jednak zabiegi dyplomatyczne zawiodą, staniemy przed perspektywą operacji wojskowej. W takim wypadku, poza wszystkimi innymi czynnikami zagrażającymi wydobyciu surowców energetycznych w rejonie Zatoki Perskiej, pojawi się zagrożenie zablokowania dostaw w cieśninie Ormuz przez Iran, dysponujący arsenałem pocisków rakietowych i torped oraz flotą niewielkich i szybkich statków ofensywnych. Ziszczenie się tego scenariusza oznaczałoby astronomiczny wzrost cen na rynkach energii.

 

Zatoka Perska – kierunek przyszłości?

Dzisiaj daremnie szukać mocy wydobywczych w innych rejonach świata, mimo ogromnych inwestycji realizowanych obecnie u wybrzeży Brazylii i w Afryce Wschodniej czy nowo odkrytych złóż w Afryce Zachodniej. Rosja wydaje się w całości wykorzystywać swoje moce wydobywcze i, aby zaspokoić popyt krajów europejskich, zmuszona jest dokupywać surowce z Azji Środkowej. Tam musi się liczyć z ostrą konkurencją ze strony Chin, która popycha ją do zawierania partnerskich sojuszy na rosyjskim Dalekim Wschodzie. Kraje zrzeszone w OPEC uważają, że wobec braku zakrojonego na szeroką skalę programu przeciwdziałania zmianom klimatycznym oraz alternatywnych źródeł dostaw ropy naftowej są w stanie – na krótką metę – utrzymywać poziom globalnych cen w równowadze. To także jedna ze zmian, ponieważ w ostatnich latach wydobycie ropy naftowej przez kraje spoza OPEC osłabiło pozycję kartelu. Obecnie panuje jednak przekonanie, że producenci z rejonu Zatoki Perskiej będą odgrywać kluczową rolę w przyszłych dostawach energii.

Aktualnie kraje leżące w rejonie Zatoki Perskiej, głównie Arabia Saudyjska, Kuwejt i Zjednoczone Emiraty Arabskie, dysponują niewykorzystanymi mocami wydobywczymi rzędu 2–3 mln baryłek ropy dziennie i planują miliardowe inwestycje w celu dalszego ich zwiększenia w perspektywie najbliższych dziesięciu lat do 7 mln baryłek. Tłumaczą, że ich kontrolowane przez państwo spółki naftowe są skłonne ponosić koszty wolnych mocy wydobywczych, byle tylko możliwe było utrzymanie docelowej ceny OPEC na poziomie 75 USD za baryłkę. Niektórzy analitycy są zdania, że do 2011 r. niewykorzystane moce wydobywcze znikną i minie wiele lat, zanim uruchomione zostaną nowe.

Kluczowe znaczenie ma tutaj fakt, że władze Arabii Saudyjskiej potrzebują dochodów ze sprzedaży ropy, aby wypełnić swoje zobowiązania. Mają przy tym ograniczone pole manewru, biorąc pod uwagą szybko rosnącą liczbę ludności, z której przeszło połowa nie ukończyła jeszcze 20 lat i nie ma żadnych szans na zdobycie pracy. Dom Saudów niepokoi się też narastającym antagonizmem pomiędzy szyitami a sunnitami. Orędownikiem szyickiego niezadowolenia stał się Iran, zdobywając poklask całego świata arabskiego za swoją bezkompromisową postawę wobec Izraela. Arabia Saudyjska opracowała wprawdzie własny plan pokojowy dla Bliskiego Wschodu, jednak na razie szanse zażegnania konfliktu palestyńsko­-izraelskiego są, niestety, nikłe. W rezultacie Iran, który udziela poparcia radykalnym ugrupowaniom w rodzaju Hezbollahu, jest postrzegany jako aktywny gracz. Wizyta prezydenta Iranu w Bejrucie wpisuje się w ambicje odzyskania przez ten kraj historycznej roli regionalnego lidera.

Konflikt szyicko­-sunnicki rozgrywa się – pośrednio – na terenie Iraku, gdzie Iran ma silne powiązania na południu kraju, natomiast Dom Saudów popiera plemiona sunnickie zamieszkujące środkowy Irak. Niebiorący udziału w tym konflikcie Kurdowie z północy mają dzięki temu wolną rękę, by realizować własne polityczne ambicje uzyskania quasi­-autonomii. Irak, ze swoimi bogatymi zasobami taniej ropy naftowej, może potencjalnie zmienić zasady gry w regionie, niwecząc dążenia krajów OPEC do ustabilizowania rynku. Jeszcze większe obawy Arabii Saudyjskiej oraz ekspertów branżowych budzi fakt, że znaczna część światowych dostaw ropy naftowej i rosnąca ilość gazu ziemnego pochodzą z Prowincji Wschodniej, zamieszkanej przez większość szyicką. Forpocztą obecnej strategii Arabii Saudyjskiej wobec sunnitów był ruch wahhabitów, którego zaplecze militarne umożliwiło powstanie kraju, a który aktywnie sprzeciwia się ekspansji sunnickiego odłamu islamu.

 

Drogi alternatywne

Ciekawym zjawiskiem jest to, że producenci ropy naftowej z rejonu Zatoki Perskiej próbują się zabezpieczyć, zwracając się ku nowym źródłom energii. I tak – Zjednoczone Emiraty Arabskie zawarły porozumienie z Koreańczykami w sprawie budowy pierwszej w świecie arabskim elektrowni atomowej. Również Arabia Saudyjska rozwija swój potencjał nuklearny, już teraz deklarując, że nie zamierza akceptować ograniczeń nałożonych przez Stany Zjednoczone na porozumienie z Abu Dhabi. Inne kraje arabskie, takie jak Kuwejt, Jordania czy Egipt, również dążą do pozyskiwania energii z atomu. Władze z Abu Dhabi utworzyły spółkę energetyczną MASDAR, której rolą jest śledzenie i analizowanie najnowszych trendów w energetyce. Z kolei Katar zakłada spółkę Green Gulf, która ma być swoistym poligonem doświadczalnym, na którym testowane będą nowe technologie wykorzystania alternatywnych źródeł energii. Spółka MASDAR jest częścią finansowanej przez państwo grupy Al Mubadala. Chociaż w centrum zainteresowania samej spółki MASDAR leży „zielona” energia, Al Mubadala poszukuje możliwości inwestycyjnych związanych ze złożami węglowodorów w Azji Środkowej – zawarła już odpowiednie kontrakty w Kazachstanie. Wszystkie te działania wydają się potwierdzać znaną zasadę, że na wyścigach konnych, w których nie ma zdecydowanego faworyta, bezpieczniej jest postawić na kilka koni.

W Stanach Zjednoczonych przełomową zmianę na rynku energii przyniosło szybkie i prowadzone na masową skalę zagospodarowanie zasobów gazu łupkowego, w wyniku którego kraj ten ma szansę z importera netto stać się eksporterem błękitnego paliwa. W Europie największe zasoby gazu łupkowego posiada Polska. Ich zagospodarowanie mogłoby ograniczyć zależność krajów Europy Środkowej od dostaw rosyjskich. Nawet siedziba OPEC w Wiedniu stoi na gazonośnych łupkach, jednak ich zagospodarowanie nie będzie możliwe ze względów planistycznych i środowiskowych, które mogą także wpłynąć na zmniejszenie tempa i skali wydobycia gazu łupkowego w całej Europie.

Obszary arktyczne to kolejna granica, której potężne zasoby surowców energetycznych mogą radykalnie zmienić sytuację na rynku energii; podobnie jak Brazylia, w momencie gdy ruszy wydobycie na skalę przemysłową odkrytych w tym kraju surowców. Topniejące lodowce pozwoliły odkryć zasoby węglowodorów u wybrzeży Grenlandii. Do połowy z nich rości sobie pretensje Rosja, która umieściła swoją flagę na dnie Oceanu Arktycznego. Pozostali gracze mają inne zmartwienia. Na przykład Norwegowie są zainteresowani eksploatacją wielkich złóż węglowodorów do spółki z Rosją, choć z wielu stron dobiegają głosy przekonujące, że zagrożenie dla dziewiczego środowiska naturalnego to cena zbyt wysoka i takie działania należy ograniczyć. Kanadę z kolei interesuje nie tylko zagospodarowanie zasobów, lecz także potencjał Przejścia Północno­-Zachodniego, którego otwarcie mogłoby udostępnić nowy korytarz do transportu zasobów energetycznych i nie tylko, co wiązałoby się jednak z koniecznością ściślejszej współpracy z Rosją.

 

Europa podzielona

Unia Europejska próbuje na nowo określić zasady swojej polityki energetycznej, nadal importując ogromne ilości gazu z kierunku rosyjskiego. W tym wypadku jednak punkt widzenia zależy od położenia na mapie Europy. Dla Francuzów największy sens ma rozwój energetyki atomowej z wykorzystaniem francuskich technologii. Brytyjczycy popierają wprowadzenie mechanizmu opłat za emisję dwutlenku węgla, który stałby się bodźcem do inwestowania w alternatywne źródła energii, takie jak farmy wiatrowe. Hiszpania chętnie stałaby się bramą, przez którą do Europy docierałyby surowce energetyczne z północnej Afryki, a może także czysta energia elektryczna z elektrowni Solartech, budowanej obecnie w Maroku przy finansowym wsparciu Niemiec. Niemcy i Rosja mają za sobą wiele lat udanej współpracy w dziedzinie energii, lecz to się obecnie zmienia. Ma to związek z nowelizacją niemieckiego prawa, wykluczającą możliwość przejmowania strategicznych niemieckich aktywów przez bogate podmioty z innych krajów, na przykład z Rosji. Ten niejednoznaczny obraz jest tłem dla toczących się w Europie rozmów na temat budowy gazociągu Nabucco, którym do Europy mógłby płynąć gaz kaspijski, zapewniając pożądaną dywersyfikację dostaw, a tym samym poprawę bezpieczeństwa energetycznego. Wypracowanie wspólnej polityki, która uwzględniałaby wszystkie, często sprzeczne interesy, będzie nie lada wyzwaniem.

Niewykluczone, że węgiel kamienny odzyska swoją historyczną rolę paliwa „pierwszego wyboru”. Jednak w krótkiej perspektywie czasowej gaz ziemny jest nadal pomostem do nowej, bardziej ekologicznej epoki.

Co przyniesie przyszłość?

Węgiel kamienny pozostaje głównym źródłem energii dla krajów takich jak Stany Zjednoczone, Chiny czy Polska (która dysponuje największymi zasobami czarnego złota w Europie). Problemem jest znalezienie technologii, która umożliwiałaby jego czyste spalanie. Chińskie miasta, cierpiące wskutek nadmiernego zanieczyszczenia powietrza, rozpaczliwie poszukują ratunku. Technologie czystego spalania węgla są wprawdzie dostępne, lecz są także bardzo kosztowne; nie do końca wiadomo również, co robić z przechwyconym dwutlenkiem węgla. Mimo to sprawy wydają się iść w dobrym kierunku. Jedna z nowatorskich technologii – technologia wirówkowa – zmniejsza dziesięciokrotnie koszt przechwytywania dwutlenku węgla, ale i tak jest o 30 proc. droższa od tradycyjnych metod spalania węgla. Niewykluczone, że dzięki prowadzonym w szybkim tempie programom badawczym, zwieńczonym wdrożeniem nowych technologii, węgiel kamienny odzyska swoją historyczną rolę paliwa „pierwszego wyboru”. Jednak w krótkiej perspektywie czasowej gaz ziemny jest nadal postrzegany jako paliwo, które będzie stanowić pomost do nowej, bardziej ekologicznej epoki. Nadpodaż błękitnego paliwa oznacza, że jego ceny powinny się utrzymać na niskim poziomie.

Kolejnym czynnikiem, który może znacząco zmienić sytuację na światowych rynkach energii, jest ekonomia. Czy na rynki świata powróci koniunktura i wzrost gospodarczy napędzający popyt na energię? Czy może istnieje ryzyko protekcjonizmu i spowolnienia, przekładające się na spadek popytu, w związku z tym, że poszczególne kraje będą się starały chronić swoją gospodarkę przed importem? Trudno też na razie przewidzieć, czy światu zachodniemu uda się oczyścić z toksycznych długów. Z kolei Chiny po raz pierwszy od trzech lat zdecydowały się podnieść stopy procentowe w obawie przed możliwością powstawania baniek cenowych.

Co zatem widzimy „jakby w zwierciadle, niejasno”, patrząc w przyszłość? Jedyną rzeczą, jaką możemy z dużą dozą pewności przewidzieć, jest to, że obecna stabilizacja cen na światowych rynkach energii nie potrwa długo. Istnieje wiele czynników, wpływających zarówno na stronę popytową, jak i podażową, które mogą niebotycznie wywindować ceny lub spowodować ich załamanie. Obawiam się, że – tak jak mówi chińska klątwa – żyjemy w bardzo ciekawych czasach.

O autorze:

Ian Walker

Windsor Energy Group to organizacja non­-profit pełniąca rolę forum wymiany poglądów na temat polityki energetycznej pomiędzy ustawodawcami a spółkami branżowymi. Swoją nazwę zawdzięcza miejscowości Windsor Castle, w której odbywają się jej coroczne zjazdy. Przewodniczącym Windsor Energy Group jest Lord Howell, brytyjski sekretarz stanu, zajmujący się m.in. kwestiami bezpieczeństwa energetycznego. Międzynarodowe konferencje WEG odbyły się już w Gdańsku, Tokio, Ałmaty i Houston. Bieżące spotkania dyskusyjne poświęcone tematom związanym z energetyką odbywają się w Londynie.

Dodaj komentarz

Skip to content