Błyskosz Tomasz

O autorze:

Z Tomaszem Błyskoszem , Dyrektorem Regionalnego Ośrodka Badań i Dokumentacji Zabytków w Gdańsku, rozmawia Leszek Szmidtke W naszym województwie jest pewne wyjątkowe miejsce - Żuławy. Obszar mało zróżnicowany pod względem rzeźby terenu, nieporośnięty lasami, za to poprzecinany licznymi kanałami i rowami melioracyjnymi. Czy tamtejsza architektura, ta rodem z przeszłości, współgra z tym terenem, można mówić w tym przypadku o harmonii? Rzeczywiście to teren wyjątkowy, wydarty wodzie i dlatego przy budowaniu brano pod uwagę zagrożenie powodziowe. Oczywiście materiały budowlane także miały znaczenie. W większości były to obiekty drewniane, stąd w odniesieniu do Żuław można mówić o harmonii, o ładzie przestrzennym. Chociaż to wcale nie jest takie oczywiste. Często poddajemy się sugestii, że skoro coś jest stare, to dobrze się komponuje. Czy rzeczywiście nasz zachwyt nad starą architekturą, nad jej wkomponowaniem w otoczenie, wynika z tego, że jej twórcy zrobili to świadomie i jest ona świadectwem wysokiego kunsztu? Czy też jest to raczej skutek tego, że dajemy sobie zasugerować, stawiamy znak równości: skoro stare, to musi być ładne? Wpadamy w taką pułapkę i wydaje nam się, że to, co stare, to również piękne. Dzisiaj mamy inne materiały, inne technologie. Dlatego dawniej nie budowano na przykład wysokich budynków. A przez to powstające te trzysta czy dwieście lat temu nowe budynki były dostosowane do wysokości istniejących. Nawet jeżeli nie były zbyt ładne, w dużym stopniu współgrały z otaczającą zabudową. Dzisiaj często deweloperzy nie zwracają uwagi na to, co jest w sąsiedztwie. Zapominają, że nie tylko kupujący drogie mieszkania w stawianym przez nich budynku mają się czuć dobrze, lecz również ci, którzy spoglądają na zabudowę z zewnątrz. Wracając jednak do przeszłości, czy kolejną pułapką, w którą wpadamy, nie jest cząstkowe spojrzenie na starą architekturę? Zachowały się przede wszystkim kościoły, ratusze, pałace, dwory, które zwykle tworzyli najlepsi wówczas architekci, budowniczowie. Do takich budowli sprowadzano najlepsze materiały. Właścicieli bądź fundatorów było na to stać. Budynków, które były zamieszkiwane przez uboższą część ówczesnych społeczeństw, zachowało się niewiele. To zależy, na jakim terenie. Jeżeli spojrzymy na przykład na Żuławy, to rzeczywiście zachowały się głównie obiekty ludzi majętnych. Sporo uwagi poświęcamy Żuławom, tamtejszej architekturze. Czy jednak możemy mówić o czymś, co można nazwać pomorską architekturą? Architektury pomorskiej nie ma. Możemy wyodrębnić kociewską. Zachowało się tam sporo obiektów jednorodzinnych i widać doskonałe gospodarowanie przestrzenią. Wsie, przysiółki są pięknie wkomponowane w teren. Podobnie jest na Kaszubach. To jest architektura rodzima, charakterystyczna dla poszczególnych części naszego regionu. Mówiliśmy o Kociewiu, o Kaszubach, czyli o obszarach wiejskich. A przecież to miasta w znaczącym stopniu wpływały i nadal wpływają na charakter poszczególnych regionów. Kamienice gdańskie różnią się od krakowskich. Tym pierwszym bliżej na przykład do budynków w Lubece. Czy zatem możemy pokusić się o stworzenie wspólnego mianownika dla miast i ich zabudowy w naszym regionie? Tutaj przede wszystkim musimy przyjrzeć się początkom miast. Miasta średniowieczne mają inną wielkość działek niż miasta lokowane w późniejszych wiekach. A to właśnie ich wielkość determinowała sposób tworzenia budynków. W Gdańsku, Elblągu i w innych miastach hanzeatyckich działki były wąskie. Jednak już w Wejherowie, mieście utworzonym w okresie nowożytnym, działki były dużo szersze. Mamy tam na przykład obszerny rynek. W XVII wieku, a także w czasach późniejszych, zupełnie inne były reguły gospodarowania przestrzenią. Jeżeli mamy mówić o pewnych wspólnych elementach, to raczej dotyczą one detali i rozwiązań architektonicznych. Najłatwiej to odnaleźć poza miastami, bo architektura drewniana powiela różnego rodzaju łączenia ciesielskie, zwieńczenia, czy też właśnie detale architektoniczne. Tam łatwiej odnaleźć zarówno pewne podobieństwa, jak i różnice. Czy małe miasta coś wyróżnia? Może tam doszukamy się elementów, z których można by stworzyć pewien kanon pomorskiej, regionalnej architektury? W takich miastach, jak: Kościerzyna, Starogard Gdański, Kartuzy, Gniew, również w innych, nie znajdziemy jakiegoś zdecydowanego wspólnego mianownika. Możemy jednak powiedzieć, że ich ukształtowanie, na przykład w odniesieniu do rynku i najbliższego otoczenia, jest inne niż podobnej wielkości miast mazowieckich czy małopolskich. Inaczej też jest kształtowany dach, inaczej jest kształtowane zwieńczenie budowli, jak i elewacje kamienic. Jednak właśnie ich szczyty najbardziej się różnią. Tamtejsze attyki były płaskie, zakończone grzebieniem, gzymsem, pomorskie pięły się ku górze, miały raczej formę trójkąta. Ta architektura to przecież nie tylko kościoły, budynki, to również na przykład przydrożne kapliczki. Czy Pomorze w tym przypadku różni się od innych regionów? Przy okazji warto przypomnieć, że samorząd województwa znalazł pieniądze na ratowanie takich zabytków. Duży wpływ na charakter budowli mają użyte materiały budowlane. Na południu Polski większość obiektów była budowana z kamienia. W naszym regionie dominowała cegła. Wprawdzie niekiedy została przykryta tynkiem, ale i tak dostrzec możemy rozwiązania konstrukcyjne, a często także sposób układania. Kiedy cegła znajduje się na elewacji, stanowi również element dekoracyjny. I w taki sposób, w jaki została ułożona, jak dobrano kolorystykę, oddziałuje na nas. Jeżeli zaś mówimy o kapliczkach, to mamy piękne gotyckie, mamy też późniejsze drewniane kapliczki. Szczególnie te drewniane są niezwykle bogate w swojej różnorodności. Kaszubskie i kociewskie różnią się od siebie, co więcej inne style możemy spotkać w sąsiadujących powiatach. Drewniane kapliczki wykonywali i często dalej wykonują lokalni twórcy. To jest jeszcze jeden wyróżnik. Jan Sabiniarz, architekt, który bardzo sobie upodobał regionalną stylistykę, twierdzi, że współczesna architektura pozbawiona jest ducha... - To stwierdzenie jest bliskie nam wszystkim, ale trzeba pewną rzecz wyjaśnić. Nie mamy do współczesnej architektury takiego dystansu jak do historycznej. To, co dzisiaj oglądamy, jest pewną unifikacją. Niemal w każdym zakątku kraju czy nawet Europy widzimy podobne budynki. Musimy jednak pamiętać, że to, co powstawało przed wiekami, było dziełem architektów z różnych krajów, którzy często przybywali do Polski, na przykład z Włoch. Ich przyzwyczajenia, dorobek, umiejętności odnajdujemy w naszych pałacach, kaplicach, kościołach. Inaczej też postrzegano rolę architektury, inaczej rozumiano estetykę, harmonię. Przykładem są barokowe kaplice przy gotyckich kościołach. Wiele obiektów - kościołów czy dworów przez wieki rozbudowywano, doklejając niejako kolejne części. To chyba czas na wnioski, czas odpowiedzieć, jak czerpać z przeszłości, jak dzisiejsi architekci, inwestorzy mają wykorzystywać tradycję, w tym również pomorską tradycję? Jeżeli twórca, także inwestor, dostrzeże, co dzieje się wokół niego i w oparciu o to zacznie tworzyć swoje dzieło, wówczas nie zdominuje ono otoczenia. A jeżeli mówimy o ładzie architektonicznym, czy szerzej ładzie przestrzennym, to musimy o tym pamiętać. Dzisiejsza technologia, materiały budowlane nie są żadnymi ogranicznikami. Dlatego ten szacunek jest tak ważny. W centrach miast, tam, gdzie plany miejscowego zagospodarowania to przewidują, jest miejsce na współczesną architekturę i można się piąć do góry, stawiając nowoczesne galerie handlowe czy biurowce. Kiedy jednak coś powstaje w otoczeniu jezior, lasów, pól, w otoczeniu istniejącej historycznej zabudowy, to trzeba być pokornym. Miasta rządzą się trochę innymi prawami i kształtowanie współczesnej architektury odbywa się w inny sposób - jest większa swoboda tworzenia. Chociaż polecam uwzględnianie kolorystyki czy materiałów budowlanych nawiązujących do tego, co było dawniej na tym terenie. Chyba jednak czasami trudno to pogodzić z chęcią zysku. Niekiedy mam wrażenie, że jedno drugie wyklucza. Ale to nie jest nowa sytuacja. Pod koniec XIX i na początku XX wieku mieliśmy podobną sytuację. Powstawało na przykład wiele kamienic czynszowych i ówcześni inwestorzy kierowali się podobnymi zasadami. Tworzono ciasną zabudowę, bo technologia nie pozwalała na budowanie wieżowców. Też upychano w tych kamienicach ludzi, sklepy. Te budynki nie były wyższe niż 20 czy 30 metrów. Nad nimi dominowały jedynie wieże kościołów. Kilkaset metrów od pańskiego biura powstają nowe budynki mieszkalne. Ulice Lastadia, Toruńska niegdyś otoczone były starą zabudową - część się zachowała. W pobliżu są dwa piękne gotyckie kościoły, jest stary i nowy kanał Motławy, Główne Miasto w zasięgu wzroku. Czy to, co powstaje wpisuje się w otoczenie? Ta przestrzeń nie jest jednorodna. Owszem z jednej strony jest kościół św. Trójcy, z drugiej św. Piotra i Pawła, ale pomiędzy nimi bloki z lat siedemdziesiątych. To, co teraz powstaje przy ulicy Toruńskiej, nawiązuje do dawnych spichrzów. Nowa Lastadia to już zabudowa zunifikowana. Czy deweloperzy będą zwracali większą uwagę na otoczenie, na wkomponowanie nowej zabudowy w istniejącą. Oczywiście, o ile ta istniejąca jest wartościowa? To już jest i oczywiście będzie skutek naszej edukacji, naszej wiedzy o tym, jak powinna być ukształtowana przestrzeń w mieście historycznym. Im więcej wiemy, tym pokorniej traktujemy to, co zastaliśmy. Tym też łatwiej panujemy nad chęcią wybicia się i wyróżnienia, budowania sobie pomników.

Skip to content